Telewizja Łużyce - Twoimi oczami. Telewizja ŁUŻYCE to nośna, opiniotwórcza i niezależna telewizja, która dociera do blisko 300 tysięcy widzów z powiatów lubańskiego, zgorzeleckiego, lwóweckiego i bolesławieckiego na 51 kanale UHF. https://luzyce.info/ 2013-12-23T07:10:33Z Joomla! 1.5 - Open Source Content Management Optymistka 2012-01-18T09:10:17Z 2012-01-18T09:10:17Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/optymistka Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>- Jestem na 90-dniowej diecie! – pochwaliła się z dumą Moja Znajoma.<br />- I jakie efekty? – zainteresowałam się.<br />- Jak dotąd straciłam 45 dni.</p> <p>No właśnie. Najtrudniej jest się zmobilizować i wytrwać w postanowieniu. Nie pomogą żadne cudowne diety, jeśli nie zmienimy nawyków żywieniowych. Wie o tym Moja Znajoma. <br />- Słuchaj, ja mam chyba słabą silną wolę – poinformowała mnie demonstrując fałdy na brzuchu.Nawet taka zwykła, delikatna czekolada okazała się silniejsza ode mnie.</p> <p>Moja Znajoma przeszła na dietę czekoladową. Dieta jest ponoć rewelacyjna, zwłaszcza dla tych, co nie mogą bez czekolady żyć. Znajoma szykowała sobie, według zaleceń diety, posiłki z góry na dwa dni. Niestety, zjadała porcję przeznaczoną na następny dzień już wieczorem tego samego dnia. „Żeby się nie zmarnowało” tłumaczyła się. <br />- No i co ja mam teraz zrobić? – płakała – Nawet nie wiesz, jak mi ciężko. Chyba zażądam odszkodowania! Może to była dieta dla tych, co chcą przytyć, a nikt mnie o tym nie poinformował!? Mój lekarz powiedział, że widzi dla mnie tylko jedno rozwiązanie. Zaproponował mi naklejenie plastrów odchudzających. Jego zdaniem moje usta są jedynym skutecznym miejscem aplikacji! Jestem zrozpaczona. Nie to co Lusia. A widziałaś ostatnio Luśkę? – zmieniła nagle temat Znajoma – Ta to się roztyła i niczym się nie przejmuje! Pytam się jej, czy przypadkiem nie ma problemów z nadwagą? A ona się uśmiecha i mówi:<br />- Nie. Nie mam problemów z nadwagą. Mam jedynie problem z zapięciem spodni. Optymistka!</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>- Jestem na 90-dniowej diecie! – pochwaliła się z dumą Moja Znajoma.<br />- I jakie efekty? – zainteresowałam się.<br />- Jak dotąd straciłam 45 dni.</p> <p>No właśnie. Najtrudniej jest się zmobilizować i wytrwać w postanowieniu. Nie pomogą żadne cudowne diety, jeśli nie zmienimy nawyków żywieniowych. Wie o tym Moja Znajoma. <br />- Słuchaj, ja mam chyba słabą silną wolę – poinformowała mnie demonstrując fałdy na brzuchu.Nawet taka zwykła, delikatna czekolada okazała się silniejsza ode mnie.</p> <p>Moja Znajoma przeszła na dietę czekoladową. Dieta jest ponoć rewelacyjna, zwłaszcza dla tych, co nie mogą bez czekolady żyć. Znajoma szykowała sobie, według zaleceń diety, posiłki z góry na dwa dni. Niestety, zjadała porcję przeznaczoną na następny dzień już wieczorem tego samego dnia. „Żeby się nie zmarnowało” tłumaczyła się. <br />- No i co ja mam teraz zrobić? – płakała – Nawet nie wiesz, jak mi ciężko. Chyba zażądam odszkodowania! Może to była dieta dla tych, co chcą przytyć, a nikt mnie o tym nie poinformował!? Mój lekarz powiedział, że widzi dla mnie tylko jedno rozwiązanie. Zaproponował mi naklejenie plastrów odchudzających. Jego zdaniem moje usta są jedynym skutecznym miejscem aplikacji! Jestem zrozpaczona. Nie to co Lusia. A widziałaś ostatnio Luśkę? – zmieniła nagle temat Znajoma – Ta to się roztyła i niczym się nie przejmuje! Pytam się jej, czy przypadkiem nie ma problemów z nadwagą? A ona się uśmiecha i mówi:<br />- Nie. Nie mam problemów z nadwagą. Mam jedynie problem z zapięciem spodni. Optymistka!</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Z pamiętnika nowoczesnej lodówki 2011-09-20T06:48:57Z 2011-09-20T06:48:57Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/z-pamietnika-nowoczesnej-lodowki Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Nazywam się Lodówka Nowoczesna i zupełnie nie rozumiem kobiet. Całe życie narzekają na mężczyzn. Że mężczyźni to są straszne typy i tylko zwracają uwagę na wygląd zewnętrzny.  Nieprawda! Wszystkich mężczyzn, jakich poznałam interesowało wyłącznie Moje Wnętrze!</p> <p>Nie interesowali się nigdy, czy jestem wysoka czy niska, ładna czy brzydka. Spotkałam wielu, którzy szeptali, łapiąc mnie pieszczotliwie za uszko „ Ach kochana mogłabyś być jeszcze większa! Pokaż słodziutka, co tam ukrywasz w środku!” Mężczyźni są nieczuli? Zawsze byłam, przez nich uwielbiana i adorowana. <br />Mężczyźni są niemoralni? Nic bardziej mylnego! Mężczyźni zawsze zwracali szczególną uwagę  na sprawy natury moralnej. Najbardziej interesowało ich, to czy czasem nie jestem zepsuta. Wtedy czasem znajomość się urywała. Ale i tu nie mogę złego słowa powiedzieć o mężczyznach, bo większość z nich w momencie, kiedy moje zepsucie wychodziło na jaw, otaczała mnie szczególną troską, wierząc głęboko w moje nawrócenie, tzn. naprawienie. <br />Mężczyźni to sknery, kutwy i dusigrosze? Absolutnie nie!<br />Fundowali mi wizyty domowe  u najlepszych specjalistów. Wykwalifikowani znawcy mej natury przybywali mi z pomocą, a kochani mężczyźni wyłuszczali ostatnie grosze na me leczenie i powrót do formy.  <br />Kobiety skarżą się, że mężczyźni są tacy zaganiani i zapracowani, zapominają nawet o przywitaniu po przyjściu z pracy, a co dopiero o buziaku. Nie wiem doprawdy, z kim zadają się te nieszczęśliwe kobiety! Wszyscy mężczyźni mojego życia zawsze po powrocie do domu wręcz rzucali się na mnie z radością. Co ja mówię, - po powrocie do domu! – niektórzy już wczesnym rankiem, przed wyjściem do pracy, biegli i zaglądali do mnie. A byli i tacy którzy nie dopuszczali, żebym nawet w nocy poczuła się samotnie. I po cichutku, gdy inni domownicy spali, zakradali się do mnie, czule mlaskali i rozanieleni delektowali się moim wnętrzem. <br />Nie ukrywam, że mam bogate wnętrze.  <br />Mężczyźni nie są troskliwi? Bzdura! Często sami mężczyźni dokładali wszelkich starań, aby odpowiednio mnie wyposażyć, nowocześnie urządzić, uzupełnić me ewentualne braki, nie żałowali na trunki i rozkosze podniebienia. I żaden mężczyzna nie zrobił mi awantury, gdy okazało się, że nie jestem do końca idealnie poukładana.</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Nazywam się Lodówka Nowoczesna i zupełnie nie rozumiem kobiet. Całe życie narzekają na mężczyzn. Że mężczyźni to są straszne typy i tylko zwracają uwagę na wygląd zewnętrzny.  Nieprawda! Wszystkich mężczyzn, jakich poznałam interesowało wyłącznie Moje Wnętrze!</p> <p>Nie interesowali się nigdy, czy jestem wysoka czy niska, ładna czy brzydka. Spotkałam wielu, którzy szeptali, łapiąc mnie pieszczotliwie za uszko „ Ach kochana mogłabyś być jeszcze większa! Pokaż słodziutka, co tam ukrywasz w środku!” Mężczyźni są nieczuli? Zawsze byłam, przez nich uwielbiana i adorowana. <br />Mężczyźni są niemoralni? Nic bardziej mylnego! Mężczyźni zawsze zwracali szczególną uwagę  na sprawy natury moralnej. Najbardziej interesowało ich, to czy czasem nie jestem zepsuta. Wtedy czasem znajomość się urywała. Ale i tu nie mogę złego słowa powiedzieć o mężczyznach, bo większość z nich w momencie, kiedy moje zepsucie wychodziło na jaw, otaczała mnie szczególną troską, wierząc głęboko w moje nawrócenie, tzn. naprawienie. <br />Mężczyźni to sknery, kutwy i dusigrosze? Absolutnie nie!<br />Fundowali mi wizyty domowe  u najlepszych specjalistów. Wykwalifikowani znawcy mej natury przybywali mi z pomocą, a kochani mężczyźni wyłuszczali ostatnie grosze na me leczenie i powrót do formy.  <br />Kobiety skarżą się, że mężczyźni są tacy zaganiani i zapracowani, zapominają nawet o przywitaniu po przyjściu z pracy, a co dopiero o buziaku. Nie wiem doprawdy, z kim zadają się te nieszczęśliwe kobiety! Wszyscy mężczyźni mojego życia zawsze po powrocie do domu wręcz rzucali się na mnie z radością. Co ja mówię, - po powrocie do domu! – niektórzy już wczesnym rankiem, przed wyjściem do pracy, biegli i zaglądali do mnie. A byli i tacy którzy nie dopuszczali, żebym nawet w nocy poczuła się samotnie. I po cichutku, gdy inni domownicy spali, zakradali się do mnie, czule mlaskali i rozanieleni delektowali się moim wnętrzem. <br />Nie ukrywam, że mam bogate wnętrze.  <br />Mężczyźni nie są troskliwi? Bzdura! Często sami mężczyźni dokładali wszelkich starań, aby odpowiednio mnie wyposażyć, nowocześnie urządzić, uzupełnić me ewentualne braki, nie żałowali na trunki i rozkosze podniebienia. I żaden mężczyzna nie zrobił mi awantury, gdy okazało się, że nie jestem do końca idealnie poukładana.</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Męskie mięśnie 2011-08-30T08:26:06Z 2011-08-30T08:26:06Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/meskie-miesnie Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>- Wyobraź sobie, że dziś rano obudziłam się w kuchni na podłodze z pustą paczką po ciasteczkach w dłoni!!!! – zajęczała Moja Znajoma dzwoniąc do mnie dziś z samego rana.<br />- Myślisz, że ta moje dieta odchudzająca może mieć jakieś skutki uboczne? – zastanawiała się głośno Znajoma. – Jesteśmy z Rybką (pieszczotliwa ksywka Męża Znajomej) na diecie i Rybka też jakoś tak dziwnie się ostatnio zachowuje.</p> <p><br />- Dziwnieeee? – zagadnęłam ziewając szeroko.<br />- No, dziwnie. Poinformował mnie, że przechodzi na dietę płynną - marynarską. Jest to dieta  NDM (Najlepsza Dla Mężczyzny), niczym swego czasu słynna woda po goleniu. Ponoć płynna przyspiesza przemianę materii i oczyszcza organizm w błyskawicznym tempie. I efekty są natychmiastowe. <br />- No i?<br />- No i są natychmiastowe. Mąż nic nie je tylko natychmiastowo wlewa w siebie piwo. Brzuch mu urósł ogromny też natychmiastowo. Ostrzegam Go „Rybko, to nie jest dieta dla Ciebie”. On jednak zapiera się i twierdzi, że jego brzuch wcale nie jest gruby. Mówi, że w ogóle nie ma ogromnego brzucha, tylko ma w tym miejscu ogromny Mięsień Piwny, który na lądzie potocznie nazywa się brzuchem, A poza tym, to Mąż postanowił dużo ćwiczyć i wymodelować sobie wszystkie najważniejsze męskie mięśnie.<br />- Najważniejsze? Męskie? – ze zdziwienia zjechałam z łóżka. <br />- Tak. Biceps, Triceps i BIERceps.</p> <p>W ramach płynnej diety Mąż Znajomej wybiera się z kolegami (wspierają Go podczas odchudzania) na żaglówki. A że Rybka lubi pływać…</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>- Wyobraź sobie, że dziś rano obudziłam się w kuchni na podłodze z pustą paczką po ciasteczkach w dłoni!!!! – zajęczała Moja Znajoma dzwoniąc do mnie dziś z samego rana.<br />- Myślisz, że ta moje dieta odchudzająca może mieć jakieś skutki uboczne? – zastanawiała się głośno Znajoma. – Jesteśmy z Rybką (pieszczotliwa ksywka Męża Znajomej) na diecie i Rybka też jakoś tak dziwnie się ostatnio zachowuje.</p> <p><br />- Dziwnieeee? – zagadnęłam ziewając szeroko.<br />- No, dziwnie. Poinformował mnie, że przechodzi na dietę płynną - marynarską. Jest to dieta  NDM (Najlepsza Dla Mężczyzny), niczym swego czasu słynna woda po goleniu. Ponoć płynna przyspiesza przemianę materii i oczyszcza organizm w błyskawicznym tempie. I efekty są natychmiastowe. <br />- No i?<br />- No i są natychmiastowe. Mąż nic nie je tylko natychmiastowo wlewa w siebie piwo. Brzuch mu urósł ogromny też natychmiastowo. Ostrzegam Go „Rybko, to nie jest dieta dla Ciebie”. On jednak zapiera się i twierdzi, że jego brzuch wcale nie jest gruby. Mówi, że w ogóle nie ma ogromnego brzucha, tylko ma w tym miejscu ogromny Mięsień Piwny, który na lądzie potocznie nazywa się brzuchem, A poza tym, to Mąż postanowił dużo ćwiczyć i wymodelować sobie wszystkie najważniejsze męskie mięśnie.<br />- Najważniejsze? Męskie? – ze zdziwienia zjechałam z łóżka. <br />- Tak. Biceps, Triceps i BIERceps.</p> <p>W ramach płynnej diety Mąż Znajomej wybiera się z kolegami (wspierają Go podczas odchudzania) na żaglówki. A że Rybka lubi pływać…</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Grill u Znajomych 2011-05-25T07:05:30Z 2011-05-25T07:05:30Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/grill-u-znajomych Ilona Parejko [email protected] <p><br /><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Moja Znajoma zaprosiła nas na grilla. Miało być majowo, domowo, tłusto i niezdrowo czyli cudownie. Panowie popijali przeróżne napoje kufelkowe, a Panie sączyły coca-colę light, która nie miała nawet pół kalorii, sądząc z ilości wody, którą do niej dolano. Przy grillu stał Mąż Znajomej i dopieszczał nad paleniskiem bladziutkie polędwiczki, które w niedługiej przyszłości miały stać się złociste i chrupiące. Mąż Znajomej od dawna nosiłdumne miano „Mistrz grilla” i tego dnia postanowił udowodnić licznie zaproszonym gościom, że na to miano w pełni zasługuje.</p> <p>Znajoma oczywiście dzielnie Mężowi pomagała, asystowała przy każdej potrawie obdarowując cennymi poradami.<br />- Kochanie – rozlegał się co chwilę słodki głoś Znajomej – przerzuć te mięska na drugą stronę, bo spalisz, jak ostatnio. Kochanie, podrzuć węgielków, bo ci znowu zgaśnie. Kochanie, oj, nie polałeś mięsek oliwą i ci znowu zeschną. Serdelku, tyle razy ci mówiłam, żebyś posypywał ziołową przyprawą do grilla a nie jakąśtambylejaką. No, Kochanie, nie rób takiej miny! Pamiętasz, jak  było ostatnio? Nie posoliłeś i wszystko smakowało jak papier. Nie patrz tak na mnie, tylko idź już i przerzuć te mięska, bo się nierównomiernie zarumienią. <br />Kochanie z miłym uśmiechem ruszyło przerzucać mięska.<br />- Uważaj Serdelku – wdzięczyła się Znajoma do Męża – nie trzymaj tego mięska tak wysoko, bo ci wszystko spadnie na piasek, jak wtedy, gdy byli Moi Rodzice. <br />Serdelek wykrzywił usta w uśmiechu i posłusznie położył mięska na grillowej kratce. <br />- Serduszko – to znowu Znajoma do Męża – przynieś Kochany kiełbaski, tylko je dokładnie ponacinaj. Woda utleniona i plastry opatrunkowe są w łazience za lustrem.  A i jeszcze po drodze weź szklanki do soków, są na górnej półce w kuchni. <br />Serduszko udało się do domu. Za moment usłyszeliśmy przeraźliwy huk i kilka słów, których tu nie będę cytować ze względu na ewentualnych czytelników niepełnoletnich.<br />- Kochanie - pogodnie zawołała Znajoma w stronę domu – w takim razie weź kubeczki plastikowe! No i zamów pizzę – dodała spoglądając w kierunku grilla.<br /><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><br /><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Moja Znajoma zaprosiła nas na grilla. Miało być majowo, domowo, tłusto i niezdrowo czyli cudownie. Panowie popijali przeróżne napoje kufelkowe, a Panie sączyły coca-colę light, która nie miała nawet pół kalorii, sądząc z ilości wody, którą do niej dolano. Przy grillu stał Mąż Znajomej i dopieszczał nad paleniskiem bladziutkie polędwiczki, które w niedługiej przyszłości miały stać się złociste i chrupiące. Mąż Znajomej od dawna nosiłdumne miano „Mistrz grilla” i tego dnia postanowił udowodnić licznie zaproszonym gościom, że na to miano w pełni zasługuje.</p> <p>Znajoma oczywiście dzielnie Mężowi pomagała, asystowała przy każdej potrawie obdarowując cennymi poradami.<br />- Kochanie – rozlegał się co chwilę słodki głoś Znajomej – przerzuć te mięska na drugą stronę, bo spalisz, jak ostatnio. Kochanie, podrzuć węgielków, bo ci znowu zgaśnie. Kochanie, oj, nie polałeś mięsek oliwą i ci znowu zeschną. Serdelku, tyle razy ci mówiłam, żebyś posypywał ziołową przyprawą do grilla a nie jakąśtambylejaką. No, Kochanie, nie rób takiej miny! Pamiętasz, jak  było ostatnio? Nie posoliłeś i wszystko smakowało jak papier. Nie patrz tak na mnie, tylko idź już i przerzuć te mięska, bo się nierównomiernie zarumienią. <br />Kochanie z miłym uśmiechem ruszyło przerzucać mięska.<br />- Uważaj Serdelku – wdzięczyła się Znajoma do Męża – nie trzymaj tego mięska tak wysoko, bo ci wszystko spadnie na piasek, jak wtedy, gdy byli Moi Rodzice. <br />Serdelek wykrzywił usta w uśmiechu i posłusznie położył mięska na grillowej kratce. <br />- Serduszko – to znowu Znajoma do Męża – przynieś Kochany kiełbaski, tylko je dokładnie ponacinaj. Woda utleniona i plastry opatrunkowe są w łazience za lustrem.  A i jeszcze po drodze weź szklanki do soków, są na górnej półce w kuchni. <br />Serduszko udało się do domu. Za moment usłyszeliśmy przeraźliwy huk i kilka słów, których tu nie będę cytować ze względu na ewentualnych czytelników niepełnoletnich.<br />- Kochanie - pogodnie zawołała Znajoma w stronę domu – w takim razie weź kubeczki plastikowe! No i zamów pizzę – dodała spoglądając w kierunku grilla.<br /><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Nie będę się odchudzać 3 2011-04-18T07:09:55Z 2011-04-18T07:09:55Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/nie-bede-sie-odchudzac-3 Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>- Nie będę się odchudzać. Zaakceptuję siebie taką, jaka jestem i waga się sama unormuje – zdecydowała wczoraj Znajoma odwiedzając mnie znienacka w moim ogrodzie. – Bez wyrzutów sumienia będę zajadała małe porcje słodyczy i nie zdenerwuję się na widok jakiejś szczupłej, zgrabnej i młodziutkiej kobiety. Nie będę się wstydzić własnego ciała!</p> <p>Nie będę dręczyć się dietami, wreszcie nie będę liczyć kalorii, nie będę kupować za małych ubrań z nadzieją, że będą moją żelazną motywacją w walce z tuszą!  Będę ćwiczyć, bo chcę, a nie dlatego, że muszę. Będę spacerować, bo lubię, a nie dlatego, że taka moda! Będę szczęśliwa i nie będę narzekać! – wyrecytowała Znajoma jednym tchem, a oczy błyszczały jej nieprzytomnie.<br />Zaprosiłam Znajomą na kawkę. <br />Znajoma nie słodzi, bo cukier zdrożał, nie tam, żeby była na diecie, co stanowczo podkreślała. Do kawki wyjęłam świeżutką babeczkę czekoladową. Znajoma prychnęła na mnie, że jestem bez serca, tak ją kusić babeczką, przecież babeczki są tuczące, a ja perfidna. Żeby nie myśleć o babeczce, Znajoma zaproponowała, abyśmy sobie może pooglądały coś w telewizji. Gość w dom, Bóg w dom. Włączyłam telewizor. Oglądamy. Lecą reklamy. Znajoma bierze ode mnie pilota i ze złością przerzuca kanały. <br />- Bez sensu – mówi i z niesmakiem wyłącza telewizor. – Jakie to denerwujące, same szczupłe kobiety, wyszczerzając złośliwie bielutki zęby, smarują tłuszczem i czekoladą wielkie pajdy chleba, zjadają je i w ogóle od tego nie tyją, albo zupełnie nie zmęczone i szczęśliwe inne zgrabne kobiety szorują superproszkiem swoje klozety, aby za chwilę z radością wyprać uświnione męskie skarpety i dziecięce koszulki! Aż nerw mnie bierze, jak to widzę! Jak one to robią? Szczupłe, szczęśliwe, pracowite, wiecznie młode i ze wszystkiego zadowolone! <br />Wyjrzałam przez okno. Pogoda cud! Tylko pospacerować!<br />- Nie idę na żaden spacer – zdenerwowała się Znajoma - nie po to do Ciebie przyjechałam, żeby teraz gdzieś łazić. Cały dzień siedzę w pracy, a później jeżdżę autem tam i z powrotem, więc teraz chociaż u ciebie w ogrodzie sobie odetchnę świeżym powietrzem.<br />Wyszłyśmy do ogrodu. Wyjęłam leżaki. Leżymy. Dwadzieścia cztery stopnie Celsjusza. Gorąco, jak na kwiecień. Założyłam koszulkę z krótkim rękawem. Znajoma w zimowej kurtce zapiętej po szyję. <br />- Zdejmij tę kurtkę – proponuję, widząc, że Znajomej stróżki potu płyną po skroniach. <br />- Zwariowałaś? – wykrzykuje z pretensją – Jestem spocona i może mnie zawiać, a w dodatku jeszcze, nie schudłam na tyle, żeby chodzić bez kurtki. - I za chwile dodaje – a właściwie wcale nie jestem taka gruba, tylko w tej kurtce tak wyglądam, bo ona jest puchowa. A wiesz, kupiłam sobie już śliczny płaszczyk wiosenny, specjalnie za ciasny, żeby szybciej zrzucić nadwagę. - wyjaśnia mi przełykając babeczkę. W tym samym momencie zastyga w bezruchu. <br />- O matko! Ile kalorii może mieć taka porcja babeczki, bo ja mogę dzisiaj zjeść do wieczora jeszcze tylko 100 kalorii! Wzruszam ramionami, na znak, że nie powinna się tym przejmować.<br />- Pewnie, wszystko ci jedno, a myślałam, że jesteś moją koleżanką! – słyszę jej chlipanie – teraz znowu będę musiała katować się jakimiś strasznymi ćwiczeniami, żeby to spalić!</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>- Nie będę się odchudzać. Zaakceptuję siebie taką, jaka jestem i waga się sama unormuje – zdecydowała wczoraj Znajoma odwiedzając mnie znienacka w moim ogrodzie. – Bez wyrzutów sumienia będę zajadała małe porcje słodyczy i nie zdenerwuję się na widok jakiejś szczupłej, zgrabnej i młodziutkiej kobiety. Nie będę się wstydzić własnego ciała!</p> <p>Nie będę dręczyć się dietami, wreszcie nie będę liczyć kalorii, nie będę kupować za małych ubrań z nadzieją, że będą moją żelazną motywacją w walce z tuszą!  Będę ćwiczyć, bo chcę, a nie dlatego, że muszę. Będę spacerować, bo lubię, a nie dlatego, że taka moda! Będę szczęśliwa i nie będę narzekać! – wyrecytowała Znajoma jednym tchem, a oczy błyszczały jej nieprzytomnie.<br />Zaprosiłam Znajomą na kawkę. <br />Znajoma nie słodzi, bo cukier zdrożał, nie tam, żeby była na diecie, co stanowczo podkreślała. Do kawki wyjęłam świeżutką babeczkę czekoladową. Znajoma prychnęła na mnie, że jestem bez serca, tak ją kusić babeczką, przecież babeczki są tuczące, a ja perfidna. Żeby nie myśleć o babeczce, Znajoma zaproponowała, abyśmy sobie może pooglądały coś w telewizji. Gość w dom, Bóg w dom. Włączyłam telewizor. Oglądamy. Lecą reklamy. Znajoma bierze ode mnie pilota i ze złością przerzuca kanały. <br />- Bez sensu – mówi i z niesmakiem wyłącza telewizor. – Jakie to denerwujące, same szczupłe kobiety, wyszczerzając złośliwie bielutki zęby, smarują tłuszczem i czekoladą wielkie pajdy chleba, zjadają je i w ogóle od tego nie tyją, albo zupełnie nie zmęczone i szczęśliwe inne zgrabne kobiety szorują superproszkiem swoje klozety, aby za chwilę z radością wyprać uświnione męskie skarpety i dziecięce koszulki! Aż nerw mnie bierze, jak to widzę! Jak one to robią? Szczupłe, szczęśliwe, pracowite, wiecznie młode i ze wszystkiego zadowolone! <br />Wyjrzałam przez okno. Pogoda cud! Tylko pospacerować!<br />- Nie idę na żaden spacer – zdenerwowała się Znajoma - nie po to do Ciebie przyjechałam, żeby teraz gdzieś łazić. Cały dzień siedzę w pracy, a później jeżdżę autem tam i z powrotem, więc teraz chociaż u ciebie w ogrodzie sobie odetchnę świeżym powietrzem.<br />Wyszłyśmy do ogrodu. Wyjęłam leżaki. Leżymy. Dwadzieścia cztery stopnie Celsjusza. Gorąco, jak na kwiecień. Założyłam koszulkę z krótkim rękawem. Znajoma w zimowej kurtce zapiętej po szyję. <br />- Zdejmij tę kurtkę – proponuję, widząc, że Znajomej stróżki potu płyną po skroniach. <br />- Zwariowałaś? – wykrzykuje z pretensją – Jestem spocona i może mnie zawiać, a w dodatku jeszcze, nie schudłam na tyle, żeby chodzić bez kurtki. - I za chwile dodaje – a właściwie wcale nie jestem taka gruba, tylko w tej kurtce tak wyglądam, bo ona jest puchowa. A wiesz, kupiłam sobie już śliczny płaszczyk wiosenny, specjalnie za ciasny, żeby szybciej zrzucić nadwagę. - wyjaśnia mi przełykając babeczkę. W tym samym momencie zastyga w bezruchu. <br />- O matko! Ile kalorii może mieć taka porcja babeczki, bo ja mogę dzisiaj zjeść do wieczora jeszcze tylko 100 kalorii! Wzruszam ramionami, na znak, że nie powinna się tym przejmować.<br />- Pewnie, wszystko ci jedno, a myślałam, że jesteś moją koleżanką! – słyszę jej chlipanie – teraz znowu będę musiała katować się jakimiś strasznymi ćwiczeniami, żeby to spalić!</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Męskie podejście 2011-04-18T07:07:00Z 2011-04-18T07:07:00Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/meskie-podejscie Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Weszłyśmy ze Znajomą do apteki zakupić magnez z witaminą B6. Było dużo ludzi. Czekałyśmy więc cierpliwie na swoją kolej. Tuż przed nami stał pan i bardzo się kręcił, zerkał na zegarek, nerwowo przytupywał i cmokał dookoła z niezadowoleniem. Gdy nadeszła jego kolej nachylił się do okienka, ściszył głos i powiedział:</p> <p>-  Poproszę pięć opakowań tabletek na odchudzanie.<br />- Hm, pan wybaczy, ale dopiero co sprzedałam panu dziesięć opakowań! – odpowiedziała zaskoczona aptekarka.<br />- No wiem, ale jakoś się nimi nie najadłem…</p> <p>Znajoma wybiegła za tym panem z apteki, bo okazało się, że to Jej dawny bliski Znajomy, którego kiedyś było o połowę mniej i Go nie poznała, dopiero po głosie (po cichutku dopowiedziała, że Znajomy Jej też nie poznał – z tego samego powodu).<br />Znajoma opowiedziała mi później, że Jej Znajomy  zmaga się z nadwagą i równocześnie otworzył KWzN – Klub Walczących z Nadwagą. Znajoma zapisała się również do tego Klubu, bo temat jest Jej bardzo bliski. Była już na pierwszym spotkaniu. Był to dzień pod hasłem: Schudnij z uśmiechem na ustach. Wszyscy opowiadali sobie śmieszne anegdoty i historyjki dotyczące odchudzania i nadwagi. Znajomy opowiedział śmieszne zdarzenie z kina. <br />„Wybrałem się do kina i nagle słyszę: - Panie, pan jest taki gruby, że powinien pan kupić bilet na dwa miejsca!  A ja na to ze śmiechem – Kupiłem, ale drugie mam na balkonie…”</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Weszłyśmy ze Znajomą do apteki zakupić magnez z witaminą B6. Było dużo ludzi. Czekałyśmy więc cierpliwie na swoją kolej. Tuż przed nami stał pan i bardzo się kręcił, zerkał na zegarek, nerwowo przytupywał i cmokał dookoła z niezadowoleniem. Gdy nadeszła jego kolej nachylił się do okienka, ściszył głos i powiedział:</p> <p>-  Poproszę pięć opakowań tabletek na odchudzanie.<br />- Hm, pan wybaczy, ale dopiero co sprzedałam panu dziesięć opakowań! – odpowiedziała zaskoczona aptekarka.<br />- No wiem, ale jakoś się nimi nie najadłem…</p> <p>Znajoma wybiegła za tym panem z apteki, bo okazało się, że to Jej dawny bliski Znajomy, którego kiedyś było o połowę mniej i Go nie poznała, dopiero po głosie (po cichutku dopowiedziała, że Znajomy Jej też nie poznał – z tego samego powodu).<br />Znajoma opowiedziała mi później, że Jej Znajomy  zmaga się z nadwagą i równocześnie otworzył KWzN – Klub Walczących z Nadwagą. Znajoma zapisała się również do tego Klubu, bo temat jest Jej bardzo bliski. Była już na pierwszym spotkaniu. Był to dzień pod hasłem: Schudnij z uśmiechem na ustach. Wszyscy opowiadali sobie śmieszne anegdoty i historyjki dotyczące odchudzania i nadwagi. Znajomy opowiedział śmieszne zdarzenie z kina. <br />„Wybrałem się do kina i nagle słyszę: - Panie, pan jest taki gruby, że powinien pan kupić bilet na dwa miejsca!  A ja na to ze śmiechem – Kupiłem, ale drugie mam na balkonie…”</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Szczerość dziecka 2011-02-16T11:22:58Z 2011-02-16T11:22:58Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/szczerosc-dziecka Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Zima dla figury Mojej Znajomej okazała się katastrofą. Znajomej brak silnej woli. Znowu przytyła.  Ze smutkiem i pochlipywaniem opowiadała mi zdarzenie, jakie miało miejsce tydzień temu, gdy stała  w kolejce do kasy supermarketu. To ją ostatecznie zmotywowało.</p> <p>Znajoma beztrosko robiła zakupy na poprawę humoru. Wrzucała do koszyka oprócz pieczywa i nabiału różne łakocie, których jeszcze nie kosztowała, a na które miała ochotę. Wrzucała ich krocie, bo jak sama się przed sobą usprawiedliwiała, nie wiadomo, kiedy znowu znajdzie czas na zakupy. Nie próbowała jeszcze batonów z karmelem i z orzechami, ani cukierków z nadzieniem marcepanowym, ani z kokosowym, ani trufelków z wisienką, ani wafelków chałwowych, ani nawet tej nowej nadziewanej czekolady, co to ją tak reklamowali przed programem dla dzieci. Zadowolona dosapała do kasy popychając z wysiłkiem pełny kosz. W kolejce przy kasie dorzuciła jeszcze kilka batoników z nowym nadzieniem. Tak do torebki, żeby w pracy mieć co schrupać. I paczuszkę tiktaczków, bo mają tylko dwie kalorie. <br />W kolejce za Nią ustawił się jakiś pan z synkiem w wieku przedszkolnym. W pewnym momencie do uszu Znajomej dotarły słowa malca:<br />- Tato, patrz jaka ta baba jest ogrooooomna... <br />Znajoma odruchowo rozejrzała się za „ogrooooomną babą”, ale w pobliżu byli jedynie ojciec z synkiem i chudziutka, bladziutka kasjerka. <br />Pan się zaczerwienił, głupio mu się zrobiło i mówi: <br />- Synku, nie można tak mówić o ludziach. <br />- Ale ona jest taka gruuuba... nigdy nie widziałem takiej grubej baby. <br />- Dobrze, ale to niegrzecznie w ten sposób mówić o innych. <br />W tym momencie zadzwoniła Znajomej komórka: <br />- Pi, pi, pi, pi... <br />A synek z przerażeniem: <br />- Tato! Uważaj! Będzie cofać!</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Zima dla figury Mojej Znajomej okazała się katastrofą. Znajomej brak silnej woli. Znowu przytyła.  Ze smutkiem i pochlipywaniem opowiadała mi zdarzenie, jakie miało miejsce tydzień temu, gdy stała  w kolejce do kasy supermarketu. To ją ostatecznie zmotywowało.</p> <p>Znajoma beztrosko robiła zakupy na poprawę humoru. Wrzucała do koszyka oprócz pieczywa i nabiału różne łakocie, których jeszcze nie kosztowała, a na które miała ochotę. Wrzucała ich krocie, bo jak sama się przed sobą usprawiedliwiała, nie wiadomo, kiedy znowu znajdzie czas na zakupy. Nie próbowała jeszcze batonów z karmelem i z orzechami, ani cukierków z nadzieniem marcepanowym, ani z kokosowym, ani trufelków z wisienką, ani wafelków chałwowych, ani nawet tej nowej nadziewanej czekolady, co to ją tak reklamowali przed programem dla dzieci. Zadowolona dosapała do kasy popychając z wysiłkiem pełny kosz. W kolejce przy kasie dorzuciła jeszcze kilka batoników z nowym nadzieniem. Tak do torebki, żeby w pracy mieć co schrupać. I paczuszkę tiktaczków, bo mają tylko dwie kalorie. <br />W kolejce za Nią ustawił się jakiś pan z synkiem w wieku przedszkolnym. W pewnym momencie do uszu Znajomej dotarły słowa malca:<br />- Tato, patrz jaka ta baba jest ogrooooomna... <br />Znajoma odruchowo rozejrzała się za „ogrooooomną babą”, ale w pobliżu byli jedynie ojciec z synkiem i chudziutka, bladziutka kasjerka. <br />Pan się zaczerwienił, głupio mu się zrobiło i mówi: <br />- Synku, nie można tak mówić o ludziach. <br />- Ale ona jest taka gruuuba... nigdy nie widziałem takiej grubej baby. <br />- Dobrze, ale to niegrzecznie w ten sposób mówić o innych. <br />W tym momencie zadzwoniła Znajomej komórka: <br />- Pi, pi, pi, pi... <br />A synek z przerażeniem: <br />- Tato! Uważaj! Będzie cofać!</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Straszna wiadomość 2011-01-13T08:23:39Z 2011-01-13T08:23:39Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/straszna-wiadomosc Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Właśnie myślałam nad nowym felietonem, gdy rozległ się radosny dźwięk skocznej poleczki rozsadzający moją torebkę. Rzuciłam się w poszukiwaniu telefonu, wysypując  z torebki jej zawartość (o, mój kluczyk do skrzynki na listy się znalazł!) Niestety, w tym samym momencie komórka ucichła informując mnie uprzejmie, że mam nieodebrane połączenie. Lekko poirytowana, wyjrzałam  przez okno, i chyba tylko po to, aby złapać na gorącym uczynku psa sąsiadów, który bezwstydnie uprawiał fizjologię pod moim jałowcem. Wszystko mnie rozpraszało!</p> <p>Luśka. Oddzwoniłam. Jakaś artystka cieniutkim głosem śpiewała: „Ćwicz, ćwicz, spalaj kalorie, ćwicz, a jak się ożresz, to moja droga, kwicz o bejbe bejbe! Już miałam się rozłączyć, gdy usłyszałam przerażony głos Mojej Znajomej Lusi:<br />- Musimy się koniecznie spotkać! Błagam! Moja Córka powiedziała mi coś strasznego!<br />- O jej! Dobrze! Gdzie? O której?<br />- Dziś, szesnasta, restauracja „Bomba kaloryczna”! <br />Nie zdążyłam przypomnieć Znajomej, że przyrzekłyśmy sobie nigdy tam nie przychodzić. Od samej nazwy można było przytyć!<br />Ubrałam czapkę i popędziłam do „Bomby”. Wpadłam zdyszana. Znajoma już tam była.<br />- Co ci strasznego powiedziała córka?! – zapytałam pełna obaw dobiegając do stolika.<br />- Już, już. Najpierw coś zamówmy, najlepiej małokalorycznego – zaproponowała Znajoma przeglądając kartę. -  Hmmm… ja zamawiam pizzę, a dla poprawy humoru - z dużą ilością różnych dodatków, A ty?<br />- Dla mnie tost hawajski.<br />- A na poprawę humoru?<br />- To dwa tosty hawajskie. No mów wreszcie, co powiedziała Twoja Córka!<br />Znajoma nie odpowiedziała, bo właśnie podszedł kelner.<br />- Dla mnie pizza..<br />- A ja poproszę dwa tosty. Łuśka, co ci powiedziała…<br />- O kelner już niesie moją pizzę!<br />- Co strasznego powiedziała ci Córka, bo …<br />Nie dokończyłam, bo Lusia wykrzyknęła <br />- O i twoje tościki też już są! Aż tu pachną. – powiedziała z pełną buzią i uśmiechnęła się przymilnie do kelnera, który położył przede mną talerz. <br />Ręce mi opadły. To ja gnałam na łeb, na szyję. Po co mnie tak histerycznie wołała, skoro teraz nie chce nic powiedzieć? <br />Jadłyśmy. Lusia milcząco pomlaskiwała. Zapłaciłyśmy. Lusia w milczeniu przeliczała resztę. Rozsiadłyśmy się wygodnie. Lusia milcząc poklepała mnie i siebie po pełnych brzuchach. <br />Wreszcie nie wytrzymałam.<br />- Lusia, powiedz natychmiast, co powiedziała Twoja Córka! Cóż to za straszna wiadomość?!<br />Lusia pobladła, zasmuciła się  i obdarzyła mnie jednym ze swoich wredniejszych wyrazów twarzy. Nachyliła się i szepnęła:<br />- Powiedziała, że jestem… za grubbbbbaaaaaaaaaaaaliiii -  zachlipała mi do ucha.<br />- Co jesteś? – nie zrozumiałam.<br />- Jestem za gruba! – ryknęła Lusia – Za gruba, za gruba! Słyszysz?! Za gruba! – powtórzyła głośno jeszcze kilka razy, chyba żebym dobrze zrozumiała. <br />- Pani wołała? Mogę w czymś pomóc?  – zapytał podbiegając do stolika zaniepokojony kelner.<br />- Tak. Poprosimy jeszcze dwie kawy, dwa pączki z ajerkoniakiem i z lukrem. – zamówiła Moja Znajoma.Na poprawę humoru.</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Właśnie myślałam nad nowym felietonem, gdy rozległ się radosny dźwięk skocznej poleczki rozsadzający moją torebkę. Rzuciłam się w poszukiwaniu telefonu, wysypując  z torebki jej zawartość (o, mój kluczyk do skrzynki na listy się znalazł!) Niestety, w tym samym momencie komórka ucichła informując mnie uprzejmie, że mam nieodebrane połączenie. Lekko poirytowana, wyjrzałam  przez okno, i chyba tylko po to, aby złapać na gorącym uczynku psa sąsiadów, który bezwstydnie uprawiał fizjologię pod moim jałowcem. Wszystko mnie rozpraszało!</p> <p>Luśka. Oddzwoniłam. Jakaś artystka cieniutkim głosem śpiewała: „Ćwicz, ćwicz, spalaj kalorie, ćwicz, a jak się ożresz, to moja droga, kwicz o bejbe bejbe! Już miałam się rozłączyć, gdy usłyszałam przerażony głos Mojej Znajomej Lusi:<br />- Musimy się koniecznie spotkać! Błagam! Moja Córka powiedziała mi coś strasznego!<br />- O jej! Dobrze! Gdzie? O której?<br />- Dziś, szesnasta, restauracja „Bomba kaloryczna”! <br />Nie zdążyłam przypomnieć Znajomej, że przyrzekłyśmy sobie nigdy tam nie przychodzić. Od samej nazwy można było przytyć!<br />Ubrałam czapkę i popędziłam do „Bomby”. Wpadłam zdyszana. Znajoma już tam była.<br />- Co ci strasznego powiedziała córka?! – zapytałam pełna obaw dobiegając do stolika.<br />- Już, już. Najpierw coś zamówmy, najlepiej małokalorycznego – zaproponowała Znajoma przeglądając kartę. -  Hmmm… ja zamawiam pizzę, a dla poprawy humoru - z dużą ilością różnych dodatków, A ty?<br />- Dla mnie tost hawajski.<br />- A na poprawę humoru?<br />- To dwa tosty hawajskie. No mów wreszcie, co powiedziała Twoja Córka!<br />Znajoma nie odpowiedziała, bo właśnie podszedł kelner.<br />- Dla mnie pizza..<br />- A ja poproszę dwa tosty. Łuśka, co ci powiedziała…<br />- O kelner już niesie moją pizzę!<br />- Co strasznego powiedziała ci Córka, bo …<br />Nie dokończyłam, bo Lusia wykrzyknęła <br />- O i twoje tościki też już są! Aż tu pachną. – powiedziała z pełną buzią i uśmiechnęła się przymilnie do kelnera, który położył przede mną talerz. <br />Ręce mi opadły. To ja gnałam na łeb, na szyję. Po co mnie tak histerycznie wołała, skoro teraz nie chce nic powiedzieć? <br />Jadłyśmy. Lusia milcząco pomlaskiwała. Zapłaciłyśmy. Lusia w milczeniu przeliczała resztę. Rozsiadłyśmy się wygodnie. Lusia milcząc poklepała mnie i siebie po pełnych brzuchach. <br />Wreszcie nie wytrzymałam.<br />- Lusia, powiedz natychmiast, co powiedziała Twoja Córka! Cóż to za straszna wiadomość?!<br />Lusia pobladła, zasmuciła się  i obdarzyła mnie jednym ze swoich wredniejszych wyrazów twarzy. Nachyliła się i szepnęła:<br />- Powiedziała, że jestem… za grubbbbbaaaaaaaaaaaaliiii -  zachlipała mi do ucha.<br />- Co jesteś? – nie zrozumiałam.<br />- Jestem za gruba! – ryknęła Lusia – Za gruba, za gruba! Słyszysz?! Za gruba! – powtórzyła głośno jeszcze kilka razy, chyba żebym dobrze zrozumiała. <br />- Pani wołała? Mogę w czymś pomóc?  – zapytał podbiegając do stolika zaniepokojony kelner.<br />- Tak. Poprosimy jeszcze dwie kawy, dwa pączki z ajerkoniakiem i z lukrem. – zamówiła Moja Znajoma.Na poprawę humoru.</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Dieta cud 2010-12-15T07:26:01Z 2010-12-15T07:26:01Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/dieta-cud Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Moja Znajoma zaproponowała mi, żebym zamiast pisać dziś felieton wyskoczyła z nią na długi spacer po śniegu. W zamian wysłała mi tekst, który znalazła w Internecie. NOWA DIETA-CUD!</p> <p>Nowa Dieta-Cud Zwana Dietą Przedszkolaków. Prawdopodobnie zwróciłaś(-eś) uwagę na fakt, że większość dwulatków jest szczupła. Teraz przepis na ich sukces w tej dziedzinie staje się dostępny dla wszystkich w tej oto nowej diecie. Wskazana jest konsultacja z lekarzem przed jej rozpoczęciem, w przeciwnym przypadku będziesz się musiał(-a) z nim zobaczyć po jej zakończeniu. Tak czy inaczej powodzenia!</p> <p>DZIEŃ PIERWSZY <br />śniadanie: Jajecznica z jednego jajka, jedna grzanka z dżemem z winogron. Zjedz dwa kęsy jajecznicy, przy pomocy palców, zrzuć resztę na podłogę. Jeden raz ugryź grzankę, następnie rozsmaruj dżem po swojej twarzy i obrusie. Drugie śniadanie: Cztery woskowe kredki (obojętnie jakiego koloru), garść ziemniaczanych czipsów, i szklanka mleka (3 łyki tylko, resztę rozlej) Obiad: Suchy patyk, dwie dwugroszówki i jednozłotówkę, cztery łyki rozgazowanego Sprite. Zagryzka przed snem: Rzuć grzankę na podłogę w kuchni.</p> <p>DZIEŃ DRUGI <br />śniadanie: Podnieś z podłogi wczorajsza, grzankę i zjedz ja. Wypij pół butelki wyciągu z wanilii albo jedna buteleczkę farbki do kolorowania jedzenia. Drugie śniadanie: Połowę szminki w jaskrawym różowym kolorze i garść suchego psiego jedzenia, jedna kostkę lodu, jeśli masz na to ochotę. Popołudniowa  przekąska: Liż tak długo lizaka aż się zrobi klejący, zabierz na dwór, upuść do piasku. Podnieś i liż tak długo aż zrobi się czysty. Wtedy wnieś go z powrotem do domu i upuść na dywan. Obiad: Mały kamyk, albo nie ugotowane ziarnko grochu, wepchnij do lewej dziurki w nosie. Wylej sok z winogron na uklepane ziemniaki, zjedz łyżeczką.</p> <p>DZIEŃ TRZECI <br />śniadanie: Dwa naleśniki z dużą ilością dżemu, zjedz jeden palcami, wetrzyj dżem we włosy. Szklanka mleka, wypij połowę,  włóż drugiego naleśnika do reszty mleka w szklance. Po śniadaniu podnieś wczorajszego lizaka z dywanu i zliż włoski, połóż na siedzeniu najlepszego wyściełanego krzesła. Drugie śniadanie: 3 zapałki, kanapka z masłem orzechowym i dżemem. Wypluj kilka gryzów na podłogę. Wylej szklankę mleka na stół i wychłeptaj. Obiad: Miseczka lodów, garść czipsów, trochę czerwonego ponczu. Spróbuj wyśmiać trochę ponczu przez z nos, jeśli dasz radę.</p> <p>OSTATNI DZIEŃ <br />śniadanie: Ćwierć tubki pasty do zębów (jakiegokolwiek smaku), kawałek mydła, oliwkę, szklankę mleka wrzuć do miseczki z płatkami kukurydzianymi, dodaj pół szklanki cukru. Gdy płatki zmiękną, wypij mleko, a resztą  nakarm psa. Drugie śniadanie: Zjedz okruszki chleba z podłogi w kuchni i dywanu w pokoju gościnnym. Znajdź lizaka i zjedz go do końca. Obiad: Połóż spaghetti na grzbiecie psa, włóż klopsy mięsne do uszu. Włóż budyń do soku i wyssij przez słomkę.  POWTÓRZ DIETĘ, JEŚLI POTRZEBA !<br />Źródło: eRodzice.net</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p> </p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Moja Znajoma zaproponowała mi, żebym zamiast pisać dziś felieton wyskoczyła z nią na długi spacer po śniegu. W zamian wysłała mi tekst, który znalazła w Internecie. NOWA DIETA-CUD!</p> <p>Nowa Dieta-Cud Zwana Dietą Przedszkolaków. Prawdopodobnie zwróciłaś(-eś) uwagę na fakt, że większość dwulatków jest szczupła. Teraz przepis na ich sukces w tej dziedzinie staje się dostępny dla wszystkich w tej oto nowej diecie. Wskazana jest konsultacja z lekarzem przed jej rozpoczęciem, w przeciwnym przypadku będziesz się musiał(-a) z nim zobaczyć po jej zakończeniu. Tak czy inaczej powodzenia!</p> <p>DZIEŃ PIERWSZY <br />śniadanie: Jajecznica z jednego jajka, jedna grzanka z dżemem z winogron. Zjedz dwa kęsy jajecznicy, przy pomocy palców, zrzuć resztę na podłogę. Jeden raz ugryź grzankę, następnie rozsmaruj dżem po swojej twarzy i obrusie. Drugie śniadanie: Cztery woskowe kredki (obojętnie jakiego koloru), garść ziemniaczanych czipsów, i szklanka mleka (3 łyki tylko, resztę rozlej) Obiad: Suchy patyk, dwie dwugroszówki i jednozłotówkę, cztery łyki rozgazowanego Sprite. Zagryzka przed snem: Rzuć grzankę na podłogę w kuchni.</p> <p>DZIEŃ DRUGI <br />śniadanie: Podnieś z podłogi wczorajsza, grzankę i zjedz ja. Wypij pół butelki wyciągu z wanilii albo jedna buteleczkę farbki do kolorowania jedzenia. Drugie śniadanie: Połowę szminki w jaskrawym różowym kolorze i garść suchego psiego jedzenia, jedna kostkę lodu, jeśli masz na to ochotę. Popołudniowa  przekąska: Liż tak długo lizaka aż się zrobi klejący, zabierz na dwór, upuść do piasku. Podnieś i liż tak długo aż zrobi się czysty. Wtedy wnieś go z powrotem do domu i upuść na dywan. Obiad: Mały kamyk, albo nie ugotowane ziarnko grochu, wepchnij do lewej dziurki w nosie. Wylej sok z winogron na uklepane ziemniaki, zjedz łyżeczką.</p> <p>DZIEŃ TRZECI <br />śniadanie: Dwa naleśniki z dużą ilością dżemu, zjedz jeden palcami, wetrzyj dżem we włosy. Szklanka mleka, wypij połowę,  włóż drugiego naleśnika do reszty mleka w szklance. Po śniadaniu podnieś wczorajszego lizaka z dywanu i zliż włoski, połóż na siedzeniu najlepszego wyściełanego krzesła. Drugie śniadanie: 3 zapałki, kanapka z masłem orzechowym i dżemem. Wypluj kilka gryzów na podłogę. Wylej szklankę mleka na stół i wychłeptaj. Obiad: Miseczka lodów, garść czipsów, trochę czerwonego ponczu. Spróbuj wyśmiać trochę ponczu przez z nos, jeśli dasz radę.</p> <p>OSTATNI DZIEŃ <br />śniadanie: Ćwierć tubki pasty do zębów (jakiegokolwiek smaku), kawałek mydła, oliwkę, szklankę mleka wrzuć do miseczki z płatkami kukurydzianymi, dodaj pół szklanki cukru. Gdy płatki zmiękną, wypij mleko, a resztą  nakarm psa. Drugie śniadanie: Zjedz okruszki chleba z podłogi w kuchni i dywanu w pokoju gościnnym. Znajdź lizaka i zjedz go do końca. Obiad: Połóż spaghetti na grzbiecie psa, włóż klopsy mięsne do uszu. Włóż budyń do soku i wyssij przez słomkę.  POWTÓRZ DIETĘ, JEŚLI POTRZEBA !<br />Źródło: eRodzice.net</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p> </p> Kawał 2010-12-01T12:06:31Z 2010-12-01T12:06:31Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/kawal Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>- Jestem wściekła! – wzburzonym głosem przywitała mnie Moja Znajoma – nie mogę się ruszać, tak się obżarłam! Dziś były imieniny koleżanki z pracy i zjadłam spory Kawał tortu. Nawet bardzo spory Kawał!</p> <p>W końcu zasłużyłam na ten Kawał tortu, miałam dziś bardzo pracowity dzień. Odwaliłam naprawdę Kawał dobrej roboty. Postanowiłam wyjść na spacer i przydreptać do ciebie, ale nie przyjdę, bo to przecież Kawał drogi. Pomyślałam, że może potańczę, bo właśnie leciała w radiu muzyczka, taki fajny skoczny Kawałek, ale pokłóciłam się z mężem i nie jestem w nastroju! <br />- A o co wam poszło? – zmartwiłam się. <br />- Kawał drania z Niego! Wyobraź sobie, wróciłam właśnie z pracy i opowiadam Mu, że na ulicy niespodziewanie wpadamy na siebie z Luśką... A On mi przerywa i  mówi, że te babskie sprawy i plotki w ogóle Go nie obchodzą.  „Jak uważasz” - mówię – „Ale lakiernik powiedział, że auto będzie gotowe nie wcześniej, jak za tydzień, bo cały prawy błotnik, to jeden Kawał złomu”</p> <p>„To chyba jakiś głupi Kawał! ”- wrzasnął  mój mąż i wybiegł z domu.</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>- Jestem wściekła! – wzburzonym głosem przywitała mnie Moja Znajoma – nie mogę się ruszać, tak się obżarłam! Dziś były imieniny koleżanki z pracy i zjadłam spory Kawał tortu. Nawet bardzo spory Kawał!</p> <p>W końcu zasłużyłam na ten Kawał tortu, miałam dziś bardzo pracowity dzień. Odwaliłam naprawdę Kawał dobrej roboty. Postanowiłam wyjść na spacer i przydreptać do ciebie, ale nie przyjdę, bo to przecież Kawał drogi. Pomyślałam, że może potańczę, bo właśnie leciała w radiu muzyczka, taki fajny skoczny Kawałek, ale pokłóciłam się z mężem i nie jestem w nastroju! <br />- A o co wam poszło? – zmartwiłam się. <br />- Kawał drania z Niego! Wyobraź sobie, wróciłam właśnie z pracy i opowiadam Mu, że na ulicy niespodziewanie wpadamy na siebie z Luśką... A On mi przerywa i  mówi, że te babskie sprawy i plotki w ogóle Go nie obchodzą.  „Jak uważasz” - mówię – „Ale lakiernik powiedział, że auto będzie gotowe nie wcześniej, jak za tydzień, bo cały prawy błotnik, to jeden Kawał złomu”</p> <p>„To chyba jakiś głupi Kawał! ”- wrzasnął  mój mąż i wybiegł z domu.</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Dystans 2010-11-03T07:11:46Z 2010-11-03T07:11:46Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/dystans Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>- Tyle chorób mi grozi przez nadwagę, ale przynajmniej na anoreksję nie cierpię – podsumowała radośnie Moja Znajoma popijając mała czarną bez cukru.</p> <p>Znajoma postanowiła skończyć z otyłością. Co ją do tego skłoniło?<br />Była z dziećmi w zoo. Zatrzymała się przed wybiegiem dla słoni i obserwowała, jak zwiedzający rzucali słoniowi orzeszki. W pewnym momencie słoń chwycił trąbą orzeszka i rzucił w stronę Znajomej. <br />- Wiesz jaka była moja pierwsza myśl? – zapytała Znajoma – Muszę już być przeraźliwie gruba, skoro w zoo to słoń rzuca mi orzeszki!<br />Na szczęście Znajoma ma do siebie dystans i kończy z otyłością w racjonalny sposób. Znalazła metodę na niepowodzenia i do wszystkiego potrafi podejść z humorem. Ostatnio stwierdziła, że mogłaby  nawet nieźle zarobić, sprzedając swój ... cień. Zażywa dużo ruch, chodzi na spacery i ćwiczy. Zwiedza muzea  i chodzi na koncerty. Do kina nie chodzi, bo ostatnio jak była, to siedziała obok … wszystkich. <br />- I wiesz co, do restauracji też nie chodzę, bo kelnerzy podają mi zamiast menu … kosztorys – śmieje się Znajoma przeglądając kartę menu siedząc ze mną w zaprzyjaźnionej knajpce. <br />Znajoma już zrzuciła trochę kilogramów i jest z siebie dumna. <br />- Ale bywało już strasznie – opowiada Znajoma puszczając do mnie oko – pasek do spodni zakładałam za pomocą bumerangu! A jak się odwracałam, to przyjaciółki urządzały mi przyjęcie powitalne! Przy mojej tuszy odchudzanie to długi dystans, ale mam do tego dystans! <br /><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>- Tyle chorób mi grozi przez nadwagę, ale przynajmniej na anoreksję nie cierpię – podsumowała radośnie Moja Znajoma popijając mała czarną bez cukru.</p> <p>Znajoma postanowiła skończyć z otyłością. Co ją do tego skłoniło?<br />Była z dziećmi w zoo. Zatrzymała się przed wybiegiem dla słoni i obserwowała, jak zwiedzający rzucali słoniowi orzeszki. W pewnym momencie słoń chwycił trąbą orzeszka i rzucił w stronę Znajomej. <br />- Wiesz jaka była moja pierwsza myśl? – zapytała Znajoma – Muszę już być przeraźliwie gruba, skoro w zoo to słoń rzuca mi orzeszki!<br />Na szczęście Znajoma ma do siebie dystans i kończy z otyłością w racjonalny sposób. Znalazła metodę na niepowodzenia i do wszystkiego potrafi podejść z humorem. Ostatnio stwierdziła, że mogłaby  nawet nieźle zarobić, sprzedając swój ... cień. Zażywa dużo ruch, chodzi na spacery i ćwiczy. Zwiedza muzea  i chodzi na koncerty. Do kina nie chodzi, bo ostatnio jak była, to siedziała obok … wszystkich. <br />- I wiesz co, do restauracji też nie chodzę, bo kelnerzy podają mi zamiast menu … kosztorys – śmieje się Znajoma przeglądając kartę menu siedząc ze mną w zaprzyjaźnionej knajpce. <br />Znajoma już zrzuciła trochę kilogramów i jest z siebie dumna. <br />- Ale bywało już strasznie – opowiada Znajoma puszczając do mnie oko – pasek do spodni zakładałam za pomocą bumerangu! A jak się odwracałam, to przyjaciółki urządzały mi przyjęcie powitalne! Przy mojej tuszy odchudzanie to długi dystans, ale mam do tego dystans! <br /><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Zakupy 2010-10-18T10:15:25Z 2010-10-18T10:15:25Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/zakupy Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Byliśmy dziś na zakupach w galerii, żeby wszystko kupić za jednym zamachem, jak wyraziła się Moja Żona. Faktycznie, całodniowe zakupy w galerii odebrałem jako jeden wielki zamach!</p> <p><br />Przed galerią było fajnie, bo udało mi się znaleźć wolne miejsce parkingowe. Szczęśliwie weszliśmy na pasaże i tu zaczęła się trauma. Żona wchodziła do każdego sklepu, wszystko oglądała, przymierzała i wszędzie musiałem iść z nią, żeby wyrazić swoją opinię na temat wyglądu Mojej Żony w nowym ciuchu. <br />- Jak wyglądam? – zagadnęła mnie dziesiąty raz wychylając się dwudziesty raz z przymierzalni.<br />- Super! <br />- Jak super? Przecież wyglądam w tym koszmarnie! –  wybuchła Żona <br />- No masz rację Skarbie, koszmarnie – przytaknąłem szybko mając nadzieję, że wreszcie będzie zadowolona z opinii. <br />- Coo? Koszmarnie?! Ty to potrafisz być miły! – obraziła się Moja Żona i szarpiąc kotarę schowała się w przymierzalni. Po dwudziestym sklepiku z czymśtam próbowałem sugerować, że może wrócilibyśmy do domku, po trzydziestym błagałem, żebyśmy wrócili do domku, po czterdziestym zbuntowałem się i kategorycznie zażądałem powrotu do domku. I wtedy Moja Żona mnie zauważyła.<br />- Ojej Kochanie, zapomniałam, że jeszcze tobie niczego nie kupiliśmy.</p> <p>I popchnęła mnie lekko w stronę salonu z męską garderobą.  Od tego momentu mą głową zawładnęło  marzenie, aby stworzono sklep z odzieżą męską, na którego drzwiach oprócz tradycyjnej wywieszki: „Akwizytorom dziękujemy” wisiałaby druga z napisem „Wszelkim Żonom wstęp wzbroniony” .<br />Wybiegły w naszą stronę cztery przymilne panie i zaczęły taksować mnie wzrokiem. Wyprężyłem pierś i próbowałem wciągnąć brzuch. To pierwsze poszło mi znacznie lepiej. No, no  takiego zainteresowania moją osobą przez tyle kobiet równocześnie już dawno nie pamiętam. W ogóle nie pamiętam. <br />Żona oczywiście wszystko musiała zepsuć.<br />- Musimy kupić Mężowi coś nowego , bo wygląda w tym jak łachmaniarz. <br />Zapadłem się w sobie.<br />Panie wzgardliwie wydęły usteczka i już dwie straciły mną zainteresowanie wbiegając między wieszaki. Jednak nie byłem tak do niczego, bo wróciły za chwilkę dźwigając jakiś stos szmat, na widok których moja żona wykrzyknęła: <br />- Patrz kochanie, jakie piękne garnitury! <br />Zrobiłem krok w tył, ale żona była szybsza.<br />- Kochanie, przymierzaj ! – i wepchnęła mnie ze stosem za kotarę.<br />Pokręciłem się przez chwilę w przymierzalni i obwieściłem:<br />- Są świetne, wychodzimy!<br />- O nie, nie kochanie, wyjdź i pokaż się, jak to na tobie leży – zażądała Moja Żona – Podnieś ręce. A nie ciśnie Cię tuuuu? Nie garb się!  No wyprostuj się! Wciągnij brzuch. Oj kochanie, nie wypinaj się tak. Nie uważa pani, że On jest troszkę za gruby na ten fason? A teraz kucnij. A tuuu cię nie ugniata? Dlaczego to tak na tobie wisi? No wyprostuj się! Nie kręć się! A z tyłu? No odwróć się! Jak wyglądasz z tyłu! Dlaczego nie zapiąłeś guzika? Pomachaj rękami, nie tak! Wyżej je podnieś! No niech panie zobaczą, jak On w tym wygląda! <br />Panie z politowaniem kiwały główkami i podrzucały kolejne lepsze fasony. <br />- Kochanie nie nadymaj się, stań prosto! Przecież masz nietypową sylwetkę! No nie obrażaj się! Nic nie poradzę, ze się roztyłeś. <br />W końcu panie zaproponowały garnitur, który był o wiele za duży i szczęśliwie niczego mi nie ugniatał i w nic się nie wpijał. Spocony i zmaltretowany wyszedłem z przymierzalni potykając się o za długie nogawki.<br />- Widzisz, kochanie, jak byłbyś wyższy, to ten garnitur leżałby na tobie idealnie!</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p> </p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Byliśmy dziś na zakupach w galerii, żeby wszystko kupić za jednym zamachem, jak wyraziła się Moja Żona. Faktycznie, całodniowe zakupy w galerii odebrałem jako jeden wielki zamach!</p> <p><br />Przed galerią było fajnie, bo udało mi się znaleźć wolne miejsce parkingowe. Szczęśliwie weszliśmy na pasaże i tu zaczęła się trauma. Żona wchodziła do każdego sklepu, wszystko oglądała, przymierzała i wszędzie musiałem iść z nią, żeby wyrazić swoją opinię na temat wyglądu Mojej Żony w nowym ciuchu. <br />- Jak wyglądam? – zagadnęła mnie dziesiąty raz wychylając się dwudziesty raz z przymierzalni.<br />- Super! <br />- Jak super? Przecież wyglądam w tym koszmarnie! –  wybuchła Żona <br />- No masz rację Skarbie, koszmarnie – przytaknąłem szybko mając nadzieję, że wreszcie będzie zadowolona z opinii. <br />- Coo? Koszmarnie?! Ty to potrafisz być miły! – obraziła się Moja Żona i szarpiąc kotarę schowała się w przymierzalni. Po dwudziestym sklepiku z czymśtam próbowałem sugerować, że może wrócilibyśmy do domku, po trzydziestym błagałem, żebyśmy wrócili do domku, po czterdziestym zbuntowałem się i kategorycznie zażądałem powrotu do domku. I wtedy Moja Żona mnie zauważyła.<br />- Ojej Kochanie, zapomniałam, że jeszcze tobie niczego nie kupiliśmy.</p> <p>I popchnęła mnie lekko w stronę salonu z męską garderobą.  Od tego momentu mą głową zawładnęło  marzenie, aby stworzono sklep z odzieżą męską, na którego drzwiach oprócz tradycyjnej wywieszki: „Akwizytorom dziękujemy” wisiałaby druga z napisem „Wszelkim Żonom wstęp wzbroniony” .<br />Wybiegły w naszą stronę cztery przymilne panie i zaczęły taksować mnie wzrokiem. Wyprężyłem pierś i próbowałem wciągnąć brzuch. To pierwsze poszło mi znacznie lepiej. No, no  takiego zainteresowania moją osobą przez tyle kobiet równocześnie już dawno nie pamiętam. W ogóle nie pamiętam. <br />Żona oczywiście wszystko musiała zepsuć.<br />- Musimy kupić Mężowi coś nowego , bo wygląda w tym jak łachmaniarz. <br />Zapadłem się w sobie.<br />Panie wzgardliwie wydęły usteczka i już dwie straciły mną zainteresowanie wbiegając między wieszaki. Jednak nie byłem tak do niczego, bo wróciły za chwilkę dźwigając jakiś stos szmat, na widok których moja żona wykrzyknęła: <br />- Patrz kochanie, jakie piękne garnitury! <br />Zrobiłem krok w tył, ale żona była szybsza.<br />- Kochanie, przymierzaj ! – i wepchnęła mnie ze stosem za kotarę.<br />Pokręciłem się przez chwilę w przymierzalni i obwieściłem:<br />- Są świetne, wychodzimy!<br />- O nie, nie kochanie, wyjdź i pokaż się, jak to na tobie leży – zażądała Moja Żona – Podnieś ręce. A nie ciśnie Cię tuuuu? Nie garb się!  No wyprostuj się! Wciągnij brzuch. Oj kochanie, nie wypinaj się tak. Nie uważa pani, że On jest troszkę za gruby na ten fason? A teraz kucnij. A tuuu cię nie ugniata? Dlaczego to tak na tobie wisi? No wyprostuj się! Nie kręć się! A z tyłu? No odwróć się! Jak wyglądasz z tyłu! Dlaczego nie zapiąłeś guzika? Pomachaj rękami, nie tak! Wyżej je podnieś! No niech panie zobaczą, jak On w tym wygląda! <br />Panie z politowaniem kiwały główkami i podrzucały kolejne lepsze fasony. <br />- Kochanie nie nadymaj się, stań prosto! Przecież masz nietypową sylwetkę! No nie obrażaj się! Nic nie poradzę, ze się roztyłeś. <br />W końcu panie zaproponowały garnitur, który był o wiele za duży i szczęśliwie niczego mi nie ugniatał i w nic się nie wpijał. Spocony i zmaltretowany wyszedłem z przymierzalni potykając się o za długie nogawki.<br />- Widzisz, kochanie, jak byłbyś wyższy, to ten garnitur leżałby na tobie idealnie!</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p> </p> Dbaj o siebie 2010-09-30T06:56:51Z 2010-09-30T06:56:51Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/dbaj-o-siebie Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>- Nie mam szczęścia do mężczyzn – wzdychała Moja Znajoma sącząc napój przez słomkę. - Wydawało mi się, ze Mój Misiek jest ideałem,… do momentu kiedy podsłuchałam rozmowę.</p> <p><br />Zaprosił kumpli na kufelek. Kufelek okazał się pojemny, bo panowie błyskawicznie wpadli w doskonały nastrój i zaczęli rozprawiać na ulubiony temat: kobiety. Wszyscy jak jeden mąż narzekali na urodę (a właściwie jej brak) swoich Połowic. Stwierdzili jednogłośnie, że ich kobiety przestały dbać o siebie i teraz straszą w biały dzień.<br />Jeden koleś powiedział, że jego żona jest tak brzydka, że mogłaby zagrać upiora bez charakteryzacji, drugi pocieszał go, że on ma gorzej, bo jego kobieta jest tak paskudna, jak strach na wróble i Frankenstein w jednym, a trzeci stwierdził, że przy jego dziewczynie, to pryszczata czarownica wygląda jak Miss Word. I tak sobie zrzędzili. Nagle usłyszałam głos Mojego Miśka.<br />„A moja ma wymiary 90/60/80 …. ” Myślałam, że się przesłyszałam. Tak się mną chwali! Hura! No co prawda troszkę zmyślił te wymiary, myślałam, ale mogę mu to przecież wybaczyć. Nadstawiłam więc uszu i wstrzymałam oddech. „Super!” zaczęli klaskać panowie „To prawie idealnie!”<br />„Taaaa…” wzdycha Mój Misiek „Ale druga noga jest taka sama.”</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>- Nie mam szczęścia do mężczyzn – wzdychała Moja Znajoma sącząc napój przez słomkę. - Wydawało mi się, ze Mój Misiek jest ideałem,… do momentu kiedy podsłuchałam rozmowę.</p> <p><br />Zaprosił kumpli na kufelek. Kufelek okazał się pojemny, bo panowie błyskawicznie wpadli w doskonały nastrój i zaczęli rozprawiać na ulubiony temat: kobiety. Wszyscy jak jeden mąż narzekali na urodę (a właściwie jej brak) swoich Połowic. Stwierdzili jednogłośnie, że ich kobiety przestały dbać o siebie i teraz straszą w biały dzień.<br />Jeden koleś powiedział, że jego żona jest tak brzydka, że mogłaby zagrać upiora bez charakteryzacji, drugi pocieszał go, że on ma gorzej, bo jego kobieta jest tak paskudna, jak strach na wróble i Frankenstein w jednym, a trzeci stwierdził, że przy jego dziewczynie, to pryszczata czarownica wygląda jak Miss Word. I tak sobie zrzędzili. Nagle usłyszałam głos Mojego Miśka.<br />„A moja ma wymiary 90/60/80 …. ” Myślałam, że się przesłyszałam. Tak się mną chwali! Hura! No co prawda troszkę zmyślił te wymiary, myślałam, ale mogę mu to przecież wybaczyć. Nadstawiłam więc uszu i wstrzymałam oddech. „Super!” zaczęli klaskać panowie „To prawie idealnie!”<br />„Taaaa…” wzdycha Mój Misiek „Ale druga noga jest taka sama.”</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> wSPAniałe odchudzanie 2010-09-16T07:18:42Z 2010-09-16T07:18:42Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/wspaniale-odchudzanie Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Moja Znajoma pojechała na odchudzające wczasy SPA. Od tygodnia ma kiepski nastrój. Wszystko zgania na pogodę. Nie cierpi deszczu, bo wtedy łapie chandrę, siedzi (czytaj: leży), marudzi i je, je, je i je.</p> <p>Wczoraj dostałam od niej kartkę pocztową z wakacji – z pozdrowieniami! Byłam wzruszona, że nie zaginął jeszcze ten piękny zwyczaj wysyłania pocztówek, w przeciwieństwie do mojego kluczyka od skrzynki pocztowej.</p> <p>Widokówka przedstawiała fragment sylwetki Mojej Znajomej na tle plaży. Poniżej widniał odręczny dopisek: „Ciąg dalszy mojego zdjęcia na drugiej stronie : ) ”.<br />A na odwrocie:</p> <p>Pozdrowienia znad morza przesyła Twoja Znajoma.</p> <p>P.s. Pogoda nienajgorsza. Padało tylko dwa razy w tym tygodniu. <br />Za pierwszym razem lało przez trzy dni a za drugim przez cztery. <br />Trochę się przeziębiłam. Musiałam łykać aspirynę, ale smakowała mi tylko z majonezem. <br />Znalazłam tu fajny sklep. Kupiłam talerz do zupy, sprzedawca popatrzył na mnie i dorzucił mi jeszcze ponton i koło ratunkowe gratis.<br />Przez tę wilgoć skurczyły się wszystkie moje ubrania, a w dżinsach poleciało mi oczko. Poznałam sympatyczne koleżanki. Zrobiono nam wspólne zdjęcie – z lotu ptaka, żeby było mnie widać na fotografii. Byłam też na potańcówce. Nie podobało mi się, bo gdy tylko zaczynałam tańczyć, orkiestra przestawała grać i zaczynała dziwnie podskakiwać. I chyba ostatnio znowu przytyłam, bo w pępku nie zbiera mi się puszek, tylko cały sweter.<br />Rok temu byłam u lekarza. Pamiętasz, powiedział mi, że jeśli każdego dnia zrobię sobie marsz na 10 kilometrów,  to za rok wrócę do właściwej wagi i kondycji. <br />Zadzwoniłam do niego wczoraj i mówię: <br />- Wróciłam do swojej właściwej wagi, tylko mam problem! <br />- Jaki? – zapytał.<br />- Jestem teraz 3650 km od domu!</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Moja Znajoma pojechała na odchudzające wczasy SPA. Od tygodnia ma kiepski nastrój. Wszystko zgania na pogodę. Nie cierpi deszczu, bo wtedy łapie chandrę, siedzi (czytaj: leży), marudzi i je, je, je i je.</p> <p>Wczoraj dostałam od niej kartkę pocztową z wakacji – z pozdrowieniami! Byłam wzruszona, że nie zaginął jeszcze ten piękny zwyczaj wysyłania pocztówek, w przeciwieństwie do mojego kluczyka od skrzynki pocztowej.</p> <p>Widokówka przedstawiała fragment sylwetki Mojej Znajomej na tle plaży. Poniżej widniał odręczny dopisek: „Ciąg dalszy mojego zdjęcia na drugiej stronie : ) ”.<br />A na odwrocie:</p> <p>Pozdrowienia znad morza przesyła Twoja Znajoma.</p> <p>P.s. Pogoda nienajgorsza. Padało tylko dwa razy w tym tygodniu. <br />Za pierwszym razem lało przez trzy dni a za drugim przez cztery. <br />Trochę się przeziębiłam. Musiałam łykać aspirynę, ale smakowała mi tylko z majonezem. <br />Znalazłam tu fajny sklep. Kupiłam talerz do zupy, sprzedawca popatrzył na mnie i dorzucił mi jeszcze ponton i koło ratunkowe gratis.<br />Przez tę wilgoć skurczyły się wszystkie moje ubrania, a w dżinsach poleciało mi oczko. Poznałam sympatyczne koleżanki. Zrobiono nam wspólne zdjęcie – z lotu ptaka, żeby było mnie widać na fotografii. Byłam też na potańcówce. Nie podobało mi się, bo gdy tylko zaczynałam tańczyć, orkiestra przestawała grać i zaczynała dziwnie podskakiwać. I chyba ostatnio znowu przytyłam, bo w pępku nie zbiera mi się puszek, tylko cały sweter.<br />Rok temu byłam u lekarza. Pamiętasz, powiedział mi, że jeśli każdego dnia zrobię sobie marsz na 10 kilometrów,  to za rok wrócę do właściwej wagi i kondycji. <br />Zadzwoniłam do niego wczoraj i mówię: <br />- Wróciłam do swojej właściwej wagi, tylko mam problem! <br />- Jaki? – zapytał.<br />- Jestem teraz 3650 km od domu!</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Jezioro łabędzie 2010-09-09T09:14:22Z 2010-09-09T09:14:22Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/jezioro-labedzie Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Moja Znajoma postanowiła definitywnie zmienić swój dotychczasowy tryb życia i wizerunek. Tryb życia miał być ogromnie rozbudowany o wszelakie pożyteczne aktywności rozrywkowo-zdrowotno-kreatywne, natomiast wizerunek miał być jak najbardziej … wąski – zwłaszcza w talii.</p> <p>Znajoma od iks czasu zmaga się z nadwagą. Ma z tego powodu kompleksy, zły humor i kilka iksów przed eL na metkach swych ubrań. Nigdzie nie wychodzi, nie udziela się towarzysko, wiedzie bierny, siedząco-leżący tryb życia. Systematycznie i aktywnie natomiast przegląda zawartość lodówki (bo upały takie!), podjada słodycze (bo życie takie gorzkie!), przerzuca pilotem kanały telewizyjne (bo życie takie nudne!). Nie ćwiczy, bo nie ma czasu; bo nie ma odpowiedniego nastroju; bo nie ma odpowiedniego stroju; bo nie wie, gdzie; bo nie wie, z kim; bo nie wie, kogo się zapytać; bo nie chce ćwiczyć sama; bo nie wie jakie ćwiczenia; a w grupie, to ona się wstydzi; bo nie ma kondycji; bo nie nadąży; bo się zmęczy; bo się spoci; bo jest za gruba …</p> <p>– Chyba muszę Coś ze sobą zrobić! – zdecydowała Znajoma po tym, jak Synek spłatał jej figla.<br />– Wyobraź sobie, weszłam wczoraj na wagę, a tam przyklejona kartka: „Proszę nie wchodzić na wagę grupowo!”. Jęknęłam, bo nie spodziewałam się, że mnie tak zdenerwuje ten stary dowcip, a Mój Synalek, zadowolony z siebie, aż dostał czkawki ze śmiechu! – opowiadała Znajoma. -  Dlaczego tak przytyłam? Kiedyś byłam taka zwinna, gibka i szczupła! Chodziłam do szkoły baletowej. Ach! Pamiętam,  jak lekko i sprężyście podskakiwałam, tańczyłam i pląsałam! – rozmarzyła się Znajoma.</p> <p>Znajoma zadzwoniła do mnie miesiąc później.</p> <p>Była na spacerze z Mężem i Synkiem. Z rozpaczy nad swą niedolą pocieszała się kolejnym, wielkim pucharem lodów z bitą śmietaną i bakaliami w polewie czekoladowej. Spacerując czytała afisze i ogłoszenia na słupach informacyjnych. Jeden plakat przykuł jej uwagę. Informował o zapisach na zajęcia teatralno-baletowe. Szukano osób chętnych do zagrania sztuki „Jezioro Łabędzie”.<br />- Słuchaj – zagadnął Znajomą jej Mąż – mam pomysł. A może zapisałabyś się na te zajęcia? Pamiętam, że było to kiedyś twoim wielkim marzeniem. Pięknie tańczyłaś. Jest okazja, będą wystawiać „Jezioro Łabędzie”, może byś zagrała jakąś rolę?<br />- Tak,  mogę zagrać … jezioro! – skwitowała pomysł Znajoma.</p> <p><br /> Znajoma zapisała się jednak na te zajęcia. Nie zagra jeziora. Schudła już 8 kilo.</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/Witam.html"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Moja Znajoma postanowiła definitywnie zmienić swój dotychczasowy tryb życia i wizerunek. Tryb życia miał być ogromnie rozbudowany o wszelakie pożyteczne aktywności rozrywkowo-zdrowotno-kreatywne, natomiast wizerunek miał być jak najbardziej … wąski – zwłaszcza w talii.</p> <p>Znajoma od iks czasu zmaga się z nadwagą. Ma z tego powodu kompleksy, zły humor i kilka iksów przed eL na metkach swych ubrań. Nigdzie nie wychodzi, nie udziela się towarzysko, wiedzie bierny, siedząco-leżący tryb życia. Systematycznie i aktywnie natomiast przegląda zawartość lodówki (bo upały takie!), podjada słodycze (bo życie takie gorzkie!), przerzuca pilotem kanały telewizyjne (bo życie takie nudne!). Nie ćwiczy, bo nie ma czasu; bo nie ma odpowiedniego nastroju; bo nie ma odpowiedniego stroju; bo nie wie, gdzie; bo nie wie, z kim; bo nie wie, kogo się zapytać; bo nie chce ćwiczyć sama; bo nie wie jakie ćwiczenia; a w grupie, to ona się wstydzi; bo nie ma kondycji; bo nie nadąży; bo się zmęczy; bo się spoci; bo jest za gruba …</p> <p>– Chyba muszę Coś ze sobą zrobić! – zdecydowała Znajoma po tym, jak Synek spłatał jej figla.<br />– Wyobraź sobie, weszłam wczoraj na wagę, a tam przyklejona kartka: „Proszę nie wchodzić na wagę grupowo!”. Jęknęłam, bo nie spodziewałam się, że mnie tak zdenerwuje ten stary dowcip, a Mój Synalek, zadowolony z siebie, aż dostał czkawki ze śmiechu! – opowiadała Znajoma. -  Dlaczego tak przytyłam? Kiedyś byłam taka zwinna, gibka i szczupła! Chodziłam do szkoły baletowej. Ach! Pamiętam,  jak lekko i sprężyście podskakiwałam, tańczyłam i pląsałam! – rozmarzyła się Znajoma.</p> <p>Znajoma zadzwoniła do mnie miesiąc później.</p> <p>Była na spacerze z Mężem i Synkiem. Z rozpaczy nad swą niedolą pocieszała się kolejnym, wielkim pucharem lodów z bitą śmietaną i bakaliami w polewie czekoladowej. Spacerując czytała afisze i ogłoszenia na słupach informacyjnych. Jeden plakat przykuł jej uwagę. Informował o zapisach na zajęcia teatralno-baletowe. Szukano osób chętnych do zagrania sztuki „Jezioro Łabędzie”.<br />- Słuchaj – zagadnął Znajomą jej Mąż – mam pomysł. A może zapisałabyś się na te zajęcia? Pamiętam, że było to kiedyś twoim wielkim marzeniem. Pięknie tańczyłaś. Jest okazja, będą wystawiać „Jezioro Łabędzie”, może byś zagrała jakąś rolę?<br />- Tak,  mogę zagrać … jezioro! – skwitowała pomysł Znajoma.</p> <p><br /> Znajoma zapisała się jednak na te zajęcia. Nie zagra jeziora. Schudła już 8 kilo.</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/Witam.html"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Z pamiętnika Męża Mojej Znajomej – Cd. 2010-09-09T09:11:52Z 2010-09-09T09:11:52Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/z-pamietnika-meza-mojej-znajomej-cd Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Wciąż się odchudzamy. Według Żony – bez efektów. No nie zupełnie bez efektów, bo u Żony pojawił się znowu efekt jojo, o czym poinformowała mnie dziś rano schodząc z wagi. Zarządziła głodówkę. Wredna! To znaczy Żona - zarządziła, a wredna oczywiście - waga.</p> <p>Intensywne odchudzanie trwa już trzeci miesiąc. Żona zaproponowała dla złagodzenia stresu związanego z traceniem zbędnych (dlaczego zbędnych?) kalorii kolorowe nazwy dla tych miesięcy.</p> <p>Pierwszy miesiąc nazywał się Czerwony. <br />Jedliśmy tylko to, co było czerwone. <br />Mogliśmy jeść do woli papryczki, pomidorki, jabłuszka, porzeczki, arbuziki, buraczki. Nie mogliśmy jeść  różowiutkiej  piersi z kurczaka i indyka, bo  okazało się, że to Białe mięso.  W sumie, nie było tak źle, bo w tajemnicy przed Żoną zajadałem (bez wyrzutów sumienia) mięsko – Czerwone oczywiście. </p> <p>Drugi miesiąc nazywał się Żółty. <br />Hura! Mogę jeść melony!</p> <p>W miesiącu Żółtym było już nieco gorzej, bo okazało się, że makaron wcale nie ma koloru żółtego, tylko beżowy czy jakiś ekri. Piwo jest pomarańczowe, czasami brązowawe lub buro-brunatne ze złotymi refleksami. A żółtko też nie jest żółte tylko cytrynowe. Natomiast cytryna jest owszem żółta. <br />Moja Żona jest chyba daltonistką.</p> <p>Trzeci miesiąc jest Zielony. Dobrze, że kolor zielony ma takie uspokajające działanie na człowieka, bo jakbym… pieprznął tą sałatą w tę natkę pietruszki!<br />Na szczęście schowałem sobie w salonie za zasłoną kawałek mięsa z Czerwonego miesiąca. Niestety, mięsko leżało poza lodówką i teraz pięknie pasowało do Zielonego miesiąca. Podobnie jak kromka chleba z pasztetem (żółtym) szczelnie zawinięta w woreczek i schowana pod łóżkiem.</p> <p>Następny miesiąc ma być Biały. Mięso drobiowe odpada, bo jest różowe. Białe mięso jest różowe!!!<br />Żona stwierdziła, że jestem daltonistą. <br />Na dzisiaj muszę kończyć, bo za chwilę mam wizytę u lekarza. Żona umówiła mnie do okulisty.</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/Witam.html"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p> </p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Wciąż się odchudzamy. Według Żony – bez efektów. No nie zupełnie bez efektów, bo u Żony pojawił się znowu efekt jojo, o czym poinformowała mnie dziś rano schodząc z wagi. Zarządziła głodówkę. Wredna! To znaczy Żona - zarządziła, a wredna oczywiście - waga.</p> <p>Intensywne odchudzanie trwa już trzeci miesiąc. Żona zaproponowała dla złagodzenia stresu związanego z traceniem zbędnych (dlaczego zbędnych?) kalorii kolorowe nazwy dla tych miesięcy.</p> <p>Pierwszy miesiąc nazywał się Czerwony. <br />Jedliśmy tylko to, co było czerwone. <br />Mogliśmy jeść do woli papryczki, pomidorki, jabłuszka, porzeczki, arbuziki, buraczki. Nie mogliśmy jeść  różowiutkiej  piersi z kurczaka i indyka, bo  okazało się, że to Białe mięso.  W sumie, nie było tak źle, bo w tajemnicy przed Żoną zajadałem (bez wyrzutów sumienia) mięsko – Czerwone oczywiście. </p> <p>Drugi miesiąc nazywał się Żółty. <br />Hura! Mogę jeść melony!</p> <p>W miesiącu Żółtym było już nieco gorzej, bo okazało się, że makaron wcale nie ma koloru żółtego, tylko beżowy czy jakiś ekri. Piwo jest pomarańczowe, czasami brązowawe lub buro-brunatne ze złotymi refleksami. A żółtko też nie jest żółte tylko cytrynowe. Natomiast cytryna jest owszem żółta. <br />Moja Żona jest chyba daltonistką.</p> <p>Trzeci miesiąc jest Zielony. Dobrze, że kolor zielony ma takie uspokajające działanie na człowieka, bo jakbym… pieprznął tą sałatą w tę natkę pietruszki!<br />Na szczęście schowałem sobie w salonie za zasłoną kawałek mięsa z Czerwonego miesiąca. Niestety, mięsko leżało poza lodówką i teraz pięknie pasowało do Zielonego miesiąca. Podobnie jak kromka chleba z pasztetem (żółtym) szczelnie zawinięta w woreczek i schowana pod łóżkiem.</p> <p>Następny miesiąc ma być Biały. Mięso drobiowe odpada, bo jest różowe. Białe mięso jest różowe!!!<br />Żona stwierdziła, że jestem daltonistą. <br />Na dzisiaj muszę kończyć, bo za chwilę mam wizytę u lekarza. Żona umówiła mnie do okulisty.</p> <p><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/Witam.html"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p> </p> Schudłam przytyłam 2010-05-12T08:22:19Z 2010-05-12T08:22:19Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/schudlam-przytylam Ilona Parejko [email protected] <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Moja Znajoma jest zdesperowana. Mówi, że wciąż się odchudza i odchudza i efektów nie widać.</p> <p>- A bierzesz te tabletki, co ci lekarz przepisał? – pytam.<br />- Biorę. <br />- A ile? <br />- Ile, ile… aż się najem!!!</p> <p>Faktycznie jest zdesperowana.</p> <p>Wiosna przyszła i porozbierała kobiety. Wyszłyśmy na spacer.<br />Znajoma oglądała się za wszystkimi mijanymi kobietami, komentowała sylwetki i starała się zgadnąć na oko ich wagę i wiek. <br />Humor mi się nie psuł, bo to Moja Znajoma się oglądała a nie na przykład … Mój Mąż. <br />Zwłaszcza, że z naprzeciwka wyszła pani, której dekolt i mini sięgają do pępka, tyle że z przeciwnych stron.</p> <p>Znajoma ma jeszcze inny problem. Jej córka jest zakochana. Ale nie to jest najgorsze. Córka przytyła … z owej miłości. <br />- Ludzie, ludzie – biadoliła Znajoma – córka przytyła z miłości! Jak to brzmi!? Można z miłości usychać, mdleć, schudnąć, ale nie przytyć! No, litości!</p> <p>Znajoma schowała twarz w dłoniach.</p> <p>- Widocznie jest szczęśliwie zakochana, – próbowałam ratować sytuację – czytałam gdzieś, że szczęśliwe pary spędzają ze sobą dużo czasu przy wspólnie przygotowanych posiłkach. Ma to właściwości cementujące związek (tu się popisałam świeżutko przeczytaną informacją w babskiej gazecie w rubryce pod tytułem „Psyche – Ty i On”), a te pary, co nie mogą się dogadać – kontynuowałam -  mają problemy z … z … z trawieniem – palnęłam na pocieszenie.</p> <p>Znajoma pochyliła głowę i rzuciła z góry okiem na swą sylwetkę. Objęła biodra i demonstracyjnie  poklepała się po brzuchu.</p> <p>- Na początku małżeństwa Mąż mówił do mnie Myszko, później Kotku, a teraz Miśku. Czy to znaczy, że zwierzęta zwiększały się wraz ze wzrostem wagi? - zastanawiała się Znajoma.  - Wnioskuję, że my z Mężem jednak OGROMNIE się kochamy! – wyszczerzyła w uśmiechu zęby Znajoma i głaskała się po brzuchu – ponoć nigdy nie za wiele kochanego ciała, jak mówi Mój Kochany Hipcio.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/Witam.html"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p> </p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p>Moja Znajoma jest zdesperowana. Mówi, że wciąż się odchudza i odchudza i efektów nie widać.</p> <p>- A bierzesz te tabletki, co ci lekarz przepisał? – pytam.<br />- Biorę. <br />- A ile? <br />- Ile, ile… aż się najem!!!</p> <p>Faktycznie jest zdesperowana.</p> <p>Wiosna przyszła i porozbierała kobiety. Wyszłyśmy na spacer.<br />Znajoma oglądała się za wszystkimi mijanymi kobietami, komentowała sylwetki i starała się zgadnąć na oko ich wagę i wiek. <br />Humor mi się nie psuł, bo to Moja Znajoma się oglądała a nie na przykład … Mój Mąż. <br />Zwłaszcza, że z naprzeciwka wyszła pani, której dekolt i mini sięgają do pępka, tyle że z przeciwnych stron.</p> <p>Znajoma ma jeszcze inny problem. Jej córka jest zakochana. Ale nie to jest najgorsze. Córka przytyła … z owej miłości. <br />- Ludzie, ludzie – biadoliła Znajoma – córka przytyła z miłości! Jak to brzmi!? Można z miłości usychać, mdleć, schudnąć, ale nie przytyć! No, litości!</p> <p>Znajoma schowała twarz w dłoniach.</p> <p>- Widocznie jest szczęśliwie zakochana, – próbowałam ratować sytuację – czytałam gdzieś, że szczęśliwe pary spędzają ze sobą dużo czasu przy wspólnie przygotowanych posiłkach. Ma to właściwości cementujące związek (tu się popisałam świeżutko przeczytaną informacją w babskiej gazecie w rubryce pod tytułem „Psyche – Ty i On”), a te pary, co nie mogą się dogadać – kontynuowałam -  mają problemy z … z … z trawieniem – palnęłam na pocieszenie.</p> <p>Znajoma pochyliła głowę i rzuciła z góry okiem na swą sylwetkę. Objęła biodra i demonstracyjnie  poklepała się po brzuchu.</p> <p>- Na początku małżeństwa Mąż mówił do mnie Myszko, później Kotku, a teraz Miśku. Czy to znaczy, że zwierzęta zwiększały się wraz ze wzrostem wagi? - zastanawiała się Znajoma.  - Wnioskuję, że my z Mężem jednak OGROMNIE się kochamy! – wyszczerzyła w uśmiechu zęby Znajoma i głaskała się po brzuchu – ponoć nigdy nie za wiele kochanego ciała, jak mówi Mój Kochany Hipcio.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/Witam.html"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p> </p> Szczęściara 2010-03-29T09:03:15Z 2010-03-29T09:03:15Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/szczesciara Ilona Parejko [email protected] <p><br /><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /><br /><br />- Gdzieś czytałam, że rozgrzewkę należy rozpocząć od górnych partii ciała i stopniowo przechodzić w dół – krzyczy do mnie Znajoma odprowadzając (a właściwie odbiegając dziecko rankiem do przedszkola) – poczekaj, zaraz ci wszystko opowiem! – dodaje wskakując za drzwi.</p> <p>- Słuchaj, rozgrzewkę zaczynam od głowy! – kontynuuje podczas drogi do pracy. – Kręcę głową w prawo i w lewo … na samą myśl o rozpoczęciu ćwiczeń – śmieje się. - Podobno najlepsze efekty dają ćwiczenia z przyborami i lekkim obciążeniem. Jako Lekkie Obciążenie wybieram więc torcik bezowy (bezy zawsze były lekkie jak piórko) i ćwiczę z przyborami: talerzem i łyżką. Na widok Lekkiego Obciążenia wykonuję ruchy głową w górę i w dół. Teraz  rozciągam żuchwę.</p> <p>Tu Znajoma imponująco demonstruje ćwiczenie otwierając usta od czoła do brody. Trzeba przyznać, stretching robi swoje.</p> <p>- Aby zwiększyć intensywność ćwiczeń, talerz obciążam dwiema porcjami tortu. Trzymając go w lewej ręce i unosząc do wysokości twarzy wzmacniam mięśnie naramienne. Prawa ręka wykonuje natomiast podobne ćwiczenie, ale jest obciążona nieco mniejszymi kawałkami torciku bezowego na łyżce. Wykonuję dwie serie po kilka powtórzeń ze zmianą stron. <br />W celu jak najlepszego rozciągnięcia mięśni żuchwy otwieram szeroko usta. Staram się  zmieścić na raz całą zawartość łyżki z tortem. Z rozciągnięciem mięśni policzkowych nie mam już problemu, bo gdy tylko uda mi się wepchnąć całą porcję tortu do buzi, policzki natychmiast rozciągają się same.</p> <p>Znajoma demonstruje, a Jej twarz przypomina pyszczek dorodnego chomika tuż po przeżarciu. Ciekawe, do jakich efektów można by dojść, gdyby ćwiczenie polegało na umieszczeniu w ustach całego talerza wraz z Lekkim Obciążeniem?</p> <p>- Zaczynam wzmacniać delikatne mięśnie twarzy starając się domknąć usta, o tak! – opowiada obrazując ćwiczenie – niestety, muszę jeszcze intensywniej ćwiczyć.</p> <p>Okazało się, że mięśnie żuchwy Mojej Znajomej są, według Niej, jeszcze za słabe i nie może docisnąć dolnych zębów do górnych. <br />Nic się tym jednak nie zraziła. Miała do wyboru jedną z dwóch wersji tego ćwiczenia, łatwiejszą: wykorzystując mięśnie języka wypychać stopniowo Lekkie Obciążenie z ust na zewnątrz, lub trudniejszą – zaangażować mięśnie przełyku i zmobilizować wszystkie mięśnie twarzy, a następnie stopniowo rozluźniać mięśnie żuchwy i skierować Lekkie Obciążenie do żołądka. <br />- Jestem ambitna i wybrałam trudniejszą wersję – pochwaliła się nie bez dumy Znajoma.</p> <p>Zadziwiające. Wystarczy solidną rozgrzewkę zacząć od górnych partii ciała, a później stopniowo przechodzić w dół.</p> <p>- Właściwie, u mnie w dół, to wszystko przeszło samo – podsumowała radośnie Znajoma.</p> <p>Szczęściara.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/Witam.html"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p><br /><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /><br /><br />- Gdzieś czytałam, że rozgrzewkę należy rozpocząć od górnych partii ciała i stopniowo przechodzić w dół – krzyczy do mnie Znajoma odprowadzając (a właściwie odbiegając dziecko rankiem do przedszkola) – poczekaj, zaraz ci wszystko opowiem! – dodaje wskakując za drzwi.</p> <p>- Słuchaj, rozgrzewkę zaczynam od głowy! – kontynuuje podczas drogi do pracy. – Kręcę głową w prawo i w lewo … na samą myśl o rozpoczęciu ćwiczeń – śmieje się. - Podobno najlepsze efekty dają ćwiczenia z przyborami i lekkim obciążeniem. Jako Lekkie Obciążenie wybieram więc torcik bezowy (bezy zawsze były lekkie jak piórko) i ćwiczę z przyborami: talerzem i łyżką. Na widok Lekkiego Obciążenia wykonuję ruchy głową w górę i w dół. Teraz  rozciągam żuchwę.</p> <p>Tu Znajoma imponująco demonstruje ćwiczenie otwierając usta od czoła do brody. Trzeba przyznać, stretching robi swoje.</p> <p>- Aby zwiększyć intensywność ćwiczeń, talerz obciążam dwiema porcjami tortu. Trzymając go w lewej ręce i unosząc do wysokości twarzy wzmacniam mięśnie naramienne. Prawa ręka wykonuje natomiast podobne ćwiczenie, ale jest obciążona nieco mniejszymi kawałkami torciku bezowego na łyżce. Wykonuję dwie serie po kilka powtórzeń ze zmianą stron. <br />W celu jak najlepszego rozciągnięcia mięśni żuchwy otwieram szeroko usta. Staram się  zmieścić na raz całą zawartość łyżki z tortem. Z rozciągnięciem mięśni policzkowych nie mam już problemu, bo gdy tylko uda mi się wepchnąć całą porcję tortu do buzi, policzki natychmiast rozciągają się same.</p> <p>Znajoma demonstruje, a Jej twarz przypomina pyszczek dorodnego chomika tuż po przeżarciu. Ciekawe, do jakich efektów można by dojść, gdyby ćwiczenie polegało na umieszczeniu w ustach całego talerza wraz z Lekkim Obciążeniem?</p> <p>- Zaczynam wzmacniać delikatne mięśnie twarzy starając się domknąć usta, o tak! – opowiada obrazując ćwiczenie – niestety, muszę jeszcze intensywniej ćwiczyć.</p> <p>Okazało się, że mięśnie żuchwy Mojej Znajomej są, według Niej, jeszcze za słabe i nie może docisnąć dolnych zębów do górnych. <br />Nic się tym jednak nie zraziła. Miała do wyboru jedną z dwóch wersji tego ćwiczenia, łatwiejszą: wykorzystując mięśnie języka wypychać stopniowo Lekkie Obciążenie z ust na zewnątrz, lub trudniejszą – zaangażować mięśnie przełyku i zmobilizować wszystkie mięśnie twarzy, a następnie stopniowo rozluźniać mięśnie żuchwy i skierować Lekkie Obciążenie do żołądka. <br />- Jestem ambitna i wybrałam trudniejszą wersję – pochwaliła się nie bez dumy Znajoma.</p> <p>Zadziwiające. Wystarczy solidną rozgrzewkę zacząć od górnych partii ciała, a później stopniowo przechodzić w dół.</p> <p>- Właściwie, u mnie w dół, to wszystko przeszło samo – podsumowała radośnie Znajoma.</p> <p>Szczęściara.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/Witam.html"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Obudzić niedźwiedzia 2010-03-09T08:43:51Z 2010-03-09T08:43:51Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/obudzic-niedzwiedzia Ilona Parejko [email protected] <p> <img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">- Widziałaś Luśkę? O, rety, jak ona przytyła! – szczebiotała radośnie Moja Znajoma wyraźnie zadowolona, że będzie miała się z kim odchudzać na wiosnę. <br /></span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"> </p> <p> </p> <p /><span style="font-family: Times New Roman, serif;" /> <span style="font-family: Times New Roman, serif;"> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><br />Nasza Wspólna Znajoma Lusia co roku odchudza się na wiosnę. Jak sama o sobie mówi, po zimie wygląda jak niedźwiedź, chociaż na pierwszy rzut oka niewiele ma z nim wspólnego. No, może gabaryty. I to raczej gabaryty niedźwiedzia jesiennego, bowiem niedźwiedź wiosenny jest zwykle wychudzony po zimowej drzemce.</p> </span></span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"> </p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"> </p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Lusia ma do siebie dystans i śmiejąc się mówi, że tylko jedno różni ją od niedźwiedzia: mianowicie to, że miś zimę przesypia, a ona zimę … przejada. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Lusia zaczyna niewinnie od podjadania drożdżowych jagodzianek we wrześniu, a kończy na raphacholinie przy świątecznie wiosennym stole. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Oczywiście, podobnie jak niedźwiedź, Lusia przejada też całe lato i jesień robiąc zapasy tłuszczyku na zimę. Od jesieni Lusia zapada powoli w leniwą drzemkę (tak jak niedźwiedź, który nie zapada w twardy sen susła, a właśnie w leniwą drzemkę) w swojej zacisznej gawrze. To znaczy – niedźwiedź w gawrze, a Lusia w domowych pieleszach. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Lusia uwielbia miód, wszystkie przetwory miodowe, miodopodobne i wszystko, co można zjeść z miodem. A najbardziej przepada za ciastem miodowym, zwanym mazurkiem. Gdy akurat nie ma pod ręką miodu, pociesza się innymi, dowolnymi słodkościami, które - jak mówi – mają właściwości kojąco-uspokajająco-nasenne. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"> </p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Lusia podczas zimy miewa też, podobnie jak niedźwiedź, krótkie okresy aktywności. Aktywność ta polega głównie na przeszukiwaniu lodówki, szafek kuchennych oraz domowej spiżarni w celu znalezienia smakołyków. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"> </p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Wiosna – okres największej drapieżności niedźwiedzi. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"> </p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Wybudzona z zimowego letargu Lusia jest bardzo niespokojna, podenerwowana, wręcz agresywna. Objawia się to trzaskaniem drzwiami, wyrzucaniem z szaf „skurczonej w praniu” odzieży damskiej, drakońskimi dietami, odchudzaniem męża i dzieci oraz niezliczoną ilością telefonów wykonanych do Znajomych w celu wspólnego zrzucenia wagi i … winy na rzekomo bliskie pokrewieństwo z niedźwiedziem. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/Witam.html"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> <p> <img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">- Widziałaś Luśkę? O, rety, jak ona przytyła! – szczebiotała radośnie Moja Znajoma wyraźnie zadowolona, że będzie miała się z kim odchudzać na wiosnę. <br /></span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"> </p> <p> </p> <p /><span style="font-family: Times New Roman, serif;" /> <span style="font-family: Times New Roman, serif;"> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><br />Nasza Wspólna Znajoma Lusia co roku odchudza się na wiosnę. Jak sama o sobie mówi, po zimie wygląda jak niedźwiedź, chociaż na pierwszy rzut oka niewiele ma z nim wspólnego. No, może gabaryty. I to raczej gabaryty niedźwiedzia jesiennego, bowiem niedźwiedź wiosenny jest zwykle wychudzony po zimowej drzemce.</p> </span></span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"> </p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"> </p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Lusia ma do siebie dystans i śmiejąc się mówi, że tylko jedno różni ją od niedźwiedzia: mianowicie to, że miś zimę przesypia, a ona zimę … przejada. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Lusia zaczyna niewinnie od podjadania drożdżowych jagodzianek we wrześniu, a kończy na raphacholinie przy świątecznie wiosennym stole. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Oczywiście, podobnie jak niedźwiedź, Lusia przejada też całe lato i jesień robiąc zapasy tłuszczyku na zimę. Od jesieni Lusia zapada powoli w leniwą drzemkę (tak jak niedźwiedź, który nie zapada w twardy sen susła, a właśnie w leniwą drzemkę) w swojej zacisznej gawrze. To znaczy – niedźwiedź w gawrze, a Lusia w domowych pieleszach. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Lusia uwielbia miód, wszystkie przetwory miodowe, miodopodobne i wszystko, co można zjeść z miodem. A najbardziej przepada za ciastem miodowym, zwanym mazurkiem. Gdy akurat nie ma pod ręką miodu, pociesza się innymi, dowolnymi słodkościami, które - jak mówi – mają właściwości kojąco-uspokajająco-nasenne. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"> </p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Lusia podczas zimy miewa też, podobnie jak niedźwiedź, krótkie okresy aktywności. Aktywność ta polega głównie na przeszukiwaniu lodówki, szafek kuchennych oraz domowej spiżarni w celu znalezienia smakołyków. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"> </p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Wiosna – okres największej drapieżności niedźwiedzi. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"> </p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Wybudzona z zimowego letargu Lusia jest bardzo niespokojna, podenerwowana, wręcz agresywna. Objawia się to trzaskaniem drzwiami, wyrzucaniem z szaf „skurczonej w praniu” odzieży damskiej, drakońskimi dietami, odchudzaniem męża i dzieci oraz niezliczoną ilością telefonów wykonanych do Znajomych w celu wspólnego zrzucenia wagi i … winy na rzekomo bliskie pokrewieństwo z niedźwiedziem. </span></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/Witam.html"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a></p> Z pamiętnika Męża Mojej Znajomej… 2010-02-17T08:14:41Z 2010-02-17T08:14:41Z https://luzyce.info/badz-flexi-i-sexi/z-pamietnika-meza-mojej-znajomej Ilona Parejko [email protected] <p> </p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /><br /><br />- Czytaj! – ryknął gruby brulion głosem Mojej Znajomej zaraz po tym, jak otworzyłam drzwi wejściowe mojego domu po usłyszeniu dzwonka. Nie śmiałam protestować i rzuciłam okiem na brulion.</p> <p>Nazywam się całkiem zwyczajnie - Mąż Znajomej i nie jestem w formie. <br />Z nostalgią i tęsknotą wspominam moje kawalerskie czasy. Kiedyś chyba o nich napiszę. <br />Tytuł będzie brzmiał: „Życie przed śmiercią, czyli moje kawalerskie czasy”.<br />Nadam sobie tylko jakiś obco brzmiący pseudonim artystyczny, bo Moja Żona mogłaby to przeczytać, a ona wszystko bierze na poważnie.</p> <p>Żona ciągle dba o linię. O moją linię! Ja uważam, że moja linia jest niczego sobie. Żona twierdzi, że się źle odżywiam, roztyję się i rozchoruję. Lekarz natomiast mówił mi, że mam żelazne zdrowie, a Żona na to, że teraz już wszystko jasne, dlaczego tyle ważę.</p> <p>Żona jest na mnie obrażona. Zaleciła mi ścisła dietę! I co pół godziny pyta, czy tę dietę stosuję. Nie stosuję! Nie zamierzam zagłodzić się na śmierć, żeby żyć rok albo dwa dłużej! Ale o tym sza!</p> <p>Wczoraj żona skarżyła się, że się wyjątkowo źle czuje. <br />Cały dzień nic nie jedliśmy, bo wieczorem miało być ważenie. <br />Zadzwonili Nasi Znajomi zapraszając nas do siebie na kolację. Żona odmówiła. <br />Słyszałem, jak mówiła do telefonu, że Ona chętnie, ale nie przyjdziemy, bo ja się niespecjalnie dziś czuję!<br />Ja!</p> <p>Żona się do mnie nie odzywa. Odkurza, ściera kurze, pierze, prasuje, gotuje … za chwilę przyjadą do nas Nasi Znajomi. Taka niespodzianka, skoro my do Nich nie możemy.</p> <p>Ja leżę, bo przecież się źle czuję. No i  nie mogę pozwolić, by Moja Kochana Żona wyszła na kłamczuchę.<br /><br /><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/Witam.html"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a><br /><br /></p> <p> </p> <p><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi500.png" border="0" /><br /><br />- Czytaj! – ryknął gruby brulion głosem Mojej Znajomej zaraz po tym, jak otworzyłam drzwi wejściowe mojego domu po usłyszeniu dzwonka. Nie śmiałam protestować i rzuciłam okiem na brulion.</p> <p>Nazywam się całkiem zwyczajnie - Mąż Znajomej i nie jestem w formie. <br />Z nostalgią i tęsknotą wspominam moje kawalerskie czasy. Kiedyś chyba o nich napiszę. <br />Tytuł będzie brzmiał: „Życie przed śmiercią, czyli moje kawalerskie czasy”.<br />Nadam sobie tylko jakiś obco brzmiący pseudonim artystyczny, bo Moja Żona mogłaby to przeczytać, a ona wszystko bierze na poważnie.</p> <p>Żona ciągle dba o linię. O moją linię! Ja uważam, że moja linia jest niczego sobie. Żona twierdzi, że się źle odżywiam, roztyję się i rozchoruję. Lekarz natomiast mówił mi, że mam żelazne zdrowie, a Żona na to, że teraz już wszystko jasne, dlaczego tyle ważę.</p> <p>Żona jest na mnie obrażona. Zaleciła mi ścisła dietę! I co pół godziny pyta, czy tę dietę stosuję. Nie stosuję! Nie zamierzam zagłodzić się na śmierć, żeby żyć rok albo dwa dłużej! Ale o tym sza!</p> <p>Wczoraj żona skarżyła się, że się wyjątkowo źle czuje. <br />Cały dzień nic nie jedliśmy, bo wieczorem miało być ważenie. <br />Zadzwonili Nasi Znajomi zapraszając nas do siebie na kolację. Żona odmówiła. <br />Słyszałem, jak mówiła do telefonu, że Ona chętnie, ale nie przyjdziemy, bo ja się niespecjalnie dziś czuję!<br />Ja!</p> <p>Żona się do mnie nie odzywa. Odkurza, ściera kurze, pierze, prasuje, gotuje … za chwilę przyjadą do nas Nasi Znajomi. Taka niespodzianka, skoro my do Nich nie możemy.</p> <p>Ja leżę, bo przecież się źle czuję. No i  nie mogę pozwolić, by Moja Kochana Żona wyszła na kłamczuchę.<br /><br /><a href="https://www.flexibilityfitness.pl/Witam.html"><img src="https://luzyce.info/images/stories/blog/flexi/flexi.png" border="0" /></a><br /><br /></p>